To już trzeci wakacyjny odcinek naszego cyklu. W poprzednich przygotowywaliśmy pieniądze do wypoczynku (żeby nie było nieporozumień, wypoczywać to my mamy, one powinny ciężko w tym czasie pracować), a także sprawdzaliśmy, na jakie względy możemy liczyć na dworcu i na lotnisku, mając konto w dobrym banku, a w kieszeni prestiżową kartę płatniczą. Dziś zaczynamy przyglądać się wydawaniu pieniędzy w czasie wakacyjnego wypoczynku. Za tydzień zaś będzie o tym, ile kosztuje płacenie za zagraniczne zakupy kartą i co zrobić, żeby kosztowało jak najmniej.
Czytaj też: Klient banku skorzystał z zagranicznego bankomatu. Miało być za darmo, ale...
Nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że... do Ameryki można z kartą. A tak już trochę poważniej, to oczywiście wiele zależy od tego, do jakiego kraju się wybieramy. Im dalej, tym z gotówką bezpieczniej. I nie chodzi tylko o dostęp do bankomatów, które nie wszędzie są na każdym rogu jak w Polsce (zresztą wiele banków oferuje - zwłaszcza posiadaczom kont prestiżowych - darmowe wypłaty na całym świecie). Chodzi o przeliczenia walut, które mogą nas uderzyć po kieszeni. Te przeliczenia są nieuniknione przy płaceniu kartą w krajach, w których nie używa się ani dolarów, ani euro.
Niezależnie od tego, przed wyjazdem zawsze warto się dowiedzieć, która z najpopularniejszych walut jest walutą bazową dla naszej karty za granicą. Kiedyś obowiązywała żelazna zasada, że podstawową walutą kart Visa był dolar amerykański, a MasterCard - euro. Ale teraz już różnie bywa. To bardzo ważna informacja, bo jeśli np. w Hiszpanii zapłacimy za coś w euro, a walutą rozliczeniową naszej karty jest dolar, to organizacja płatnicza (Visa, MasterCard) przeliczy kwotę transakcji najpierw z dolarów na euro, a potem bank - z euro na złote. Jeśli walutą rozliczeniową jest euro, to czeka nas tylko to ostatnie przewalutowanie. Chyba że... mamy kartę płatniczą podpiętą do konta w danej walucie (o tym - w kolejnym odcinku). Zasada jest taka - w strefie euro najlepiej używać kart, których walutą rozliczeniową jest euro. W USA - takich, których walutą rozliczeniową jest dolar.
Co do krajów nie tak bardzo egzotycznych, ale jednak ani dolarowych, ani euro, to na dwoje babka wróżyła. W kolejnym odcinku naszego poradnika będzie porównanie płatności kartą i gotówką wyciągniętą z kantoru w kilku popularnych krajach wakacyjnych podróży. Dziś poprzestanę tylko na ogólnej myśli, że podwójne przewalutowanie (z lokalnej waluty na euro lub dolara i dalej na złote) nie zawsze musi być mniej korzystne niż zakup dość egzotycznej waluty w polskim kantorze.
Czytaj też: Ufff! Chyba wreszcie przestaniemy odpowiadać za złodziejskie transakcje kartą do 150 euro!
A gdzie na pewno zabieramy gotówkę? Nie w każdym miejscu na ziemi jest infrastruktura umożliwiająca powszechne płatności kartą. Jeśli już zabieramy plastik w egzotyczne miejsce, to najlepiej niech to będzie plastik w dwóch odmianach: jedną kartę debetową, a drugą kredytową. Jedną ze znaczkiem Visa, a drugą - MasterCard. W wielu miejscach łatwiej jest zapłacić kartą kredytową niż debetową, bo terminale w punktach handlowych nie mają bezpośredniego połączenia z bankiem (a część kart debetowych wymaga tego przy każdej transakcji, wyłączając z tej zasady tylko transakcje zbliżeniowe).
Temat ubezpieczeń kart płatniczych już się w naszym cyklu przewijał, ale teraz jest najlepszy moment, by dokładnie się im przyjrzeć. Zanim włożysz do kieszeni kartę i zabierzesz ją na drugi koniec świata, ustal dwa ważne fakty - czy twój plastik jest ubezpieczony od nieautoryzowanych transakcji (i jakie są warunki tego ubezpieczenia) oraz czy polisa obejmuje też utratę gotówki z powodu kradzieży przy bankomacie.
Pamiętaj o tym, że wybierasz się w miejsce, którego nie znasz, więc jesteś bardziej narażony na niemiłe niespodzianki. Poza tym, będziesz przemieszczał się po zatłoczonych lotniskach objuczony bagażami i często w pośpiechu zmieniał samolot na pociąg, a pociąg na autobus. W takich sytuacjach ponadprzeciętnie rośnie ryzyko, że twoja karta gdzieś się zapodzieje. Albo że staniesz się ofiarą jakiegoś kieszonkowego złodziejaszka. Nie ma co wywoływać wilka z lasu, ale...
Czytaj też: Wykupił polisę turystyczną i miał wypadek za granicą. Kto zapłaci za leczenie?
Zgodnie z prawem odpowiedzialność posiadacza karty w przypadku, gdyby ktoś dobrał się do niej przed zastrzeżeniem karty, jest ograniczona do równowartości 150 euro (czyli ok. 650-700 zł w zależności od aktualnego kursu). Ubezpieczenie nieautoryzowanych transakcji znosi tę współodpowiedzialność za straty posiadacza karty. Oczywiście takie ubezpieczenie zadziała tylko w sytuacji, w której nie dopuściłeś się żadnej nieostrożności, np. nie przechowywałeś razem z kartą zapisanego kodu PIN. Jeśli złodziej poznał kod i zatwierdził nim przestępcze transakcje, nie dostaniesz zwrotu utraconych pieniędzy.
Dobry bank powinien mieć też w ofercie ubezpieczenie "tożsamości". Czyli opcję wsparcia w sytuacji, kiedy nie tylko zniknie ci karta płatnicza, ale i inne dokumenty, takie jak dowód osobisty i portfel z gotówką. Są już dostępne w Polsce ubezpieczenia, które zapewniają w takiej sytuacji zwrot kosztów wyrobienia nowych dokumentów i awaryjną dostawę gotówki. To ostatnie jest też wielkim atutem niektórych programów assistance dołączanych do prestiżowych kart płatniczych.
Jeśli planujesz zabrać na zagraniczne wojaże gotówkę w obcej walucie, to masz do dyspozycji niemało źródeł jej pozyskania. Najbardziej tradycyjnym i najpopularniejszym jest oczywiście kantor wymiany walut, ale ostatnio pojawiły się alternatywy. Jakie?
BANKOMAT EURONETU. Euronet, największy operator bankomatów w Polsce, uruchomił innowacyjną usługę - wypłacanie nie tylko złotówek, lecz także euro. Na razie usługa jest dostępna w Warszawie w 220 bankomatach, w tym 158 działających przez całą dobę. Ale do końca wakacji 600 bankomatów wypłacających euro pojawi się też w innych dużych miastach, a docelowo - być może w całej sieci. Bankomatowa firma obiecała atrakcyjne kursy, tylko nieco wyższe od międzybankowych, a także dostępność (euro będzie można wypłacić o każdej porze, a według Euronetu w Warszawie jest tylko 15 całodobowych kantorów). I rzeczywiście, w bankomacie można kupić euro o 2-5 groszy taniej niż w kantorze. Wadą oferty Euronetu są limity wypłat - minimum 50 euro lub wielokrotność tej kwoty, ale nie więcej niż 2 tys. euro.
Czytaj też: Visa gra ostro. Rozdaje prezenty za to, że... nie płacisz kartą MasterCarda
INTERNETOWY KANTOR. Od kilku lat furorę robią kantory internetowe, w których kursy są o kilka groszy lepsze niż w kantorach. Internetowe platformy wymiany walut powstały co prawda głównie po to, by można było spłacać bezpośrednio w walucie obcej kredyty hipoteczne, ale dziś obroty na rynku wymiany walut online zbliżyły się do 10 mld zł rocznie. Jak działa wymiana walut w internecie? Najpierw trzeba założyć konto walutowe. Najlepiej w tym samym banku, w którym masz podstawowy ROR. Numer konta podaje się internetowemu kantorowi, bo na to właśnie konto zostaną przelane pieniądze po wymianie. Transakcja wygląda tak, że przelewasz pieniądze na konto kantoru, a on odsyła je po wymianie. Transakcja może zamknąć się nawet w kilkunastu minutach. Oczywiście, zamiana waluty to dopiero pierwsza część zadania - potem trzeba jeszcze zamienić ją na gotówkę, np. wypłacając w oddziale banku. Można też zamówić w banku kartę do konta walutowego i np. płacić za zakupy bezgotówkowo, w euro - bez żadnych przewalutowań. Jedyna ciemna strona tego interesu polega na tym, że za kartę do konta walutowego bank może kazać płacić do kilku złotych miesięcznie.
Chcesz porozmawiać z autorem tekstu? Napisz! maciej.samcik@wyborcza.biz