Czy rzeczywiście śmieciowe jedzenie dominuje w menu uczniów? Poszliśmy do dwóch warszawskich szkół. Przy sklepikowych ladach ustawialiśmy kamerę i czekaliśmy na przerwę. A potem porozmawialiśmy ze sprzedawczyniami. Oto, co nam powiedziały.
Pani Agnieszka. Szkoła Podstawowa nr 157
W ciągu dnia najwięcej sprzedaję opakowań chrupek smakowych, ok. 20 sztuk. Dzieci chętnie też kupują napoje niegazowane. Gazowanych w naszym asortymencie w ogóle nie ma. Wafelki czekoladowe czy z suszonymi owocami też cieszą się powodzeniem. Na ciepło robimy świeże tosty z wędliną i żółtym serem oraz kanapki, które sama przygotowuję przed pierwszym dzwonkiem. Z owoców mamy pomarańcze, banany i jabłka.
Pani Anna. Zespół Szkół Sportowych nr 58
Bez wątpienia dzieci lubią rzeczy przyrządzane na gorąco. Dziennie potrafię zrobić ponad 40 tostów i rozchodzą się na pniu. Dzieci często przynoszą swoje własne kanapki z domu i proszą, żeby je przygrzać w opiekaczu. Chrupki sprzedają się średnio. O wiele chętniej kupują kanapki. Staram się je jak najbardziej urozmaicać różnymi warzywami. Kilka razy dałam rukolę, zamiast zwykłej sałaty. Dzieci mówiły, że kanapka ma pyszny posmak, taki śródziemnomorski.
Wiadomo, że jakieś cukierki zawsze będą chętnie wybierane. Kto z nas nie miał ochoty w przerwie między lekcjami na coś słodkiego? Jednak wbrew powszechnym opiniom dzieci nie objadają się takimi rzeczami.