Elin McCoy, znawczyni i krytyk wina, pisząca m.in. dla Bloomberga, postanowiła podzielić się z czytelnikami swoją wizją przyszłości gronowego trunku. Co ciekawego wydarzy się na winiarskim rynku w 2016 r.? Zobaczmy, co ma do powiedzenia ekspertka.
Świadomość dobrej jakości angielskiego wina musującego wzrosła znacznie, gdy francuski producent szampana Taittinger ogłosił pod koniec roku, że nabył winnicę w hrabstwie Kent i zamierza produkować tam wina musujące pod marką Domaine Evremond. Elin McCoy przewiduje, że inne domy szampana pójdą w ich ślady, a o ile Anglia oczywiście nie stanie się nową ojczyzną szampana, ma szansę powalczyć o klienta jakościowym produktem.
"Winiarze tworzący wina naturalne unikają ingerencji w spontaniczne procesy wzrostu roślin i tworzenia się wina. Starają się używać mechanicznych, manualnych maszyn do uprawy roślin oraz nie wprowadzać żadnych substancji w procesie produkcji. Minimalizują użycie lub rezygnują ze związków siarki, cukrów czy kwasów. Nie kontrolują temperatury, w której przebiega proces fermentacji" - czytamy na stronie sklepu Kondrat Wina Wybrane.
Według ekspertki Bloomberga w tym roku naturalne wino zdobędzie dużo szersze grono miłośników, a szczególnie ma szansę stać się hitem w małych, modnych restauracjach, zatrudniających sommelierów. McCoy przypomina, że w samym Nowym Jorku powstały w ubiegłym roku trzy nowe lokale serwujące naturalne wino i zaznacza, że w Stanach Zjednoczonych miejsca takie otwierają się nie tylko w wielkich metropoliach.
McCoy uważa, że za wzrost popularności naturalnego wina jest w dużej części odpowiedzialne rosnące zainteresowanie konsumentów produktami rzemieślniczymi, a także to, że jakość jego produkcji w ostatnim czasie znacznie się poprawiła.
Podczas gdy dużo szumu na rynku zrobią z pewnością dziesiątki egzotycznych odmian z trudnymi do wymówienia nazwami, prawdziwą gwiazdą - jak uważa Elin McCoy - będzie cabernet franc, szczep znany przede wszystkim z winnic w Dolinie Loary, jednak zdobywający coraz większą popularność w Chile, Kalifornii, Argentynie czy Afryce Południowej. Powodem tego jest jego uniwersalność i to, że wyprodukowane z niego wino ma orzeźwiającą, ostrą nutę.
Za najdroższe wina trzeba niekiedy płacić naprawdę absurdalne kwoty, dlaczego więc winiarze nie mieliby brać równie wysokich opłat za możliwość odwiedzenia ich słynnych winnic? Kalifornijska winnica Castello di Amorosa za zwiedzanie zamku w stylu toskańskim, pokojów do fermentacji i piwnicy z beczkami inkasuje od 1 tys. do 20 tys. dolarów. Najdroższy pakiet VIP obejmuje, oprócz wycieczki, beczkę z wygrawerowanym nazwiskiem zwiedzającego, skórzany album ze zdjęciami z wyprawy, 288 butelek wina ze spersonalizowanymi etykietami, a nawet pudełko 15 ekskluzywnych cygar.
Z kolei francuski dom szampana duval-leroy proponuje zwiedzanie, podczas którego można stworzyć własny trunek, który następnie zostanie rozlany do grawerowanych butelek. Minimalne zamówienie: 1 tys. butelek. Koszt: 40 tys. euro.
Jako że konsumenci chcą poszerzać swoje horyzonty, w szczególności te smakowe, Elin McCoy prognozuje duży wzrost popularności lokali serwujących wina na kieliszki, bez konieczności zakupu całej butelki. Jako przykład podaje otwartą niedawno w Londynie "Les 110 de Taillevent", gdzie można spróbować 110 rodzajów win, czy "Dirty Water" w San Francisco, gdzie podaje się 114 gatunków gronowego trunku.
Motorem napędzającym nową modę mają być najnowsze zdobycze techniki, w tym urządzenie Coravin, które pozwala pobrać z butelki pewną ilość wina i jednocześnie pozostawić jego resztę w nienaruszonym stanie.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas