Rosyjski rubel podrożał od początku roku już o 2,1 procent. 100 rubli w Sylwestra kosztowało 5,28 PLN (średni kurs w NBP) a teraz jest po 5,39 PLN. To dziwne i zaskakujące, bo rubel tracił do złotego systematycznie przez ostatnie 4 lata. W 2015 potaniał u nas o ponad 12 procent. Ostatni rok, w którym się do złotego umocnił to 2011. To co teraz dzieje się z relacją rubel vs. złoty jest więc czymś rzadkim, a przez to ciekawym. Dlatego światowy rynek finansowy to zauważa
Ale też na rynkach często tak bywa, że jak coś bardzo mocno spada, to potem nagle dość mocno się odbija. Jeszcze 21 stycznia 100 rubli było rekordowo tanie – kosztowało 4,90 PLN. Od tamtej pory kurs rosyjskiej waluty urósł u nas w tydzień o 10 procent.
Rosyjski rubel półtora tygodnia temu był najtańszy w historii, ale od tamtej pory podrożał o 10 procent bossa.pl, RH
Dlaczego nagle rubel stał się silniejszy od złotego? Są cztery przyczyny takiej sytuacji
Ta najważniejsza dotyczy Rosji, a nie nas. Tą przyczyną jest John Kerry - amerykański sekretarz stanu. To on 22 stycznia powiedział, że istnieje możliwość zniesienia sankcji nałożonych na Rosję. Obwarował to wprawdzie warunkami bardzo możliwe więc, że to się faktycznie nie stanie. Ale nagłówek poszedł w świat.
Amerykanie mówią o zniesieniu rosyjskich sankcji – kupujemy więc rubla. Rynek finansowy kocha napędzać się takimi „newsami”.
A do tego od 20 stycznia drożeje ropa naftowa. Dołek dla Brent wtedy to 27,11 USD za baryłkę. Dziś ropa kosztuje już ponad 35 USD. To ruch w górę aż o 30 procent. Droższa ropa to już zupełnie oczywisty, fundamentalny, bardzo pozytywny sygnał dla rosyjskiej waluty.
Ropa naftowa po 20 stycznia podrożała już o 30 procent investing.com, RH
Z drugiej strony u nas z punktu widzenia rynku finansowego wydarzyła się w tym czasie tylko jedna „duża” rzecz. Standard & Poor’s obniżył nam rating. Jeśli ktoś czytał uzasadnienie tego kroku, to wie, że agencja martwi się o niezależność i „jakość” Narodowego Banku Polskiego, a do tego zakłada, że znów zacznie w Polsce rosnąć deficyt budżetowy. Obniżka ratingu sama w sobie nie wywołała ucieczki kapitału z naszego rynku, ale od tamtej pory słabość złotego widać głównie w momentach, w których generalnie waluty rynków wschodzących odbijają w górę i odrabiają straty. Złoty ich nie odrabia. Do tego istnieje możliwość, że złoty będzie jeszcze słabszy, bo nikt go nie chce bronić – zarówno rząd, jak i NBP sygnalizowały, że im słabszy złoty absolutnie nie przeszkadza, że to pomaga eksportowi itd.
Nad polskim systemem bankowym wciąż wisi niezałatwiona sprawa ustawy o przewalutowaniu kredytów frankowych. Dopóki nie poznamy ostatecznych, konkretnych wyliczeń kosztu tej ustawy dla banków, dopóty dodatkowe ryzyko dotyczące banków nie będzie zachęcać do inwestowania na polskim rynku. Dlatego tak trudno złotemu odrabiać wcześniejsze straty. Jeśli od czasu do czasu na rynki wschodzące płynie jakaś fala świeżego kapitału to nas ostatmio raczej omija. To wystarczy, żeby po pierwszym miesiącu nowego roku nasza waluta była czwarta najsłabsza na świecie (za Argentyną, Nową Zelandią i Meksykiem) i najsłabsza w Europie.
ZOBACZ TEŻ: Polska po pierwszej w historii obniżce ratingu. Co to znaczy i czy nas to zaboli?