Koniec wina, które znamy. Globalne ocieplenie uczyni Polskę winiarską potęgą?

Widząc rosnące słupki w termometrach, koneserzy wina zacierają ręce. Winogrona jak wiadomo lubią ciepło, dlatego globalne ocieplanie pomaga winnicom produkować dobre wina. Ale na dłuższą metę wzrosty temperatur mogą oznaczać duże kłopoty dla regionów, które dziś kojarzą się z winami. To szansa dla polskich plantatorów.

We Francji i Szwajcarii najlepsze wina powstają, kiedy upalne lata i suche końcówki sezonu następują po wiosennych ulewnych deszczach. Przyspiesza to zbiory i pozwala produkować lepsze wina.

Winogrona dobre na ocet

Na razie globalne ocieplenie przyniosło "grands millesimes", czyli wspaniałe winobrania, jednak na dłuższą metę może ono nawet zniszczyć uprawy winogron.

- Do tej pory dobry rok to gorący rok - zauważa współautorka badań nad wpływem temperatur na zbiory winogron Elizabeth Wolkovich z Uniwersytetu Harvarda. - Ale nie zawsze może tak być.

Wolkovich zauważa, że w 2003 roku - kiedy we Francji rozpoczęto najwcześniejsze zbiory odnotowane w historii (miesiąc wcześniej niż zwykle) - wcale nie powstały wyjątkowo dobre wina. - Jeśli temperatura nadal będzie rosła, winnice mogą nie produkować dobrych owoców -  mówi Elizabeth Wolkovich. Okazuje się bowiem, że zbyt wcześnie rozpoczęte winobrania dają dobry surowiec na ocet, a nie na wino.

Naukowcy policzyli, że skok temperatury na Ziemi o 1 stopień Celsjusza oznacza zbiory wcześniejsze o 6-7 dni. Tymczasem we Francji w XX wieku średnia temperatura wzrosła o 1,5 stopnia Celsjusza, a to dopiero początek.

W 2011 roku francuscy plantatorzy odkryli, że wskutek globalnego ocieplenia w wielu częściach Burgundii niemożliwa jest uprawa pinot noir. Z kolei z Bordeaux znikną odmiany cabernet i merlot.

Przeprowadzka bez gwarancji powodzenia

Co to oznacza dla wielu hodowców? Przymusową przeprowadzkę. Jedne z badań dowodzą nawet, że do 2050 roku dwie trzecie dzisiejszych regionów winiarskich może nie mieć klimatu odpowiedniego dla winogron dzisiaj tam uprawianych.

Zdaniem enologów, wina, których nie będzie można uprawiać w kalifornijskiej Dolinie Napa, mogą zostać przeniesione do stanów Waszyngton czy Kolumbia Brytyjska, południowa Anglia może stać się nową Szampanią, a w środkowych Chinach będzie można uprawiać gatunki znane dzisiaj z Chile. Z Australii zaś produkcja będzie musiała zostać przeniesiona na Tasmanię.

Z jednym zastrzeżeniem: nie ma gwarancji, czy uprawy da się przenieść. Być może w nowych miejscach nie będzie wolnych terenów, odpowiedniej gleby czy też działek o odpowiednim nachyleniu do słońca.

Cała Polska w winoroślach

Dla nas ważne jest, że zmiany klimatu mogą sprzyjać polskim plantatorom. Jeden z nestorów polskiego winiarstwa Roman Myśliwiec wskazuje, że nad Wisłą pojawia się coraz więcej winorośli, nasze wina są też coraz lepszej jakości. Na konkursach w Europie już dzisiaj doceniane są polskie wina białe oraz wzmacniane - typu porto.

Bardziej śmiałą tezę stawia Amerykańska Narodowa Akademia Nauk (odpowiednik PAN), która jest zdania, że do 2050 r. rosnące temperatury i nasłonecznienie sprawią, że winnice powstaną w miejscach, które do tej pory z uprawy winorośli nie słynęły.

Zdaniem naukowców najważniejsze dziś winiarskie regiony jak włoska Toskania czy francuskie Bordeaux stracą znaczenie na rzecz górskich stoków i dolin rzecznych w środkowych Chinach, Kanadzie i Północnej Europie. Winnice mają także rozkwitnąć m.in. na większości obszaru Polski.