We Francji i Szwajcarii najlepsze wina powstają, kiedy upalne lata i suche końcówki sezonu następują po wiosennych ulewnych deszczach. Przyspiesza to zbiory i pozwala produkować lepsze wina.
Na razie globalne ocieplenie przyniosło "grands millesimes", czyli wspaniałe winobrania, jednak na dłuższą metę może ono nawet zniszczyć uprawy winogron.
- Do tej pory dobry rok to gorący rok - zauważa współautorka badań nad wpływem temperatur na zbiory winogron Elizabeth Wolkovich z Uniwersytetu Harvarda. - Ale nie zawsze może tak być.
Wolkovich zauważa, że w 2003 roku - kiedy we Francji rozpoczęto najwcześniejsze zbiory odnotowane w historii (miesiąc wcześniej niż zwykle) - wcale nie powstały wyjątkowo dobre wina. - Jeśli temperatura nadal będzie rosła, winnice mogą nie produkować dobrych owoców - mówi Elizabeth Wolkovich. Okazuje się bowiem, że zbyt wcześnie rozpoczęte winobrania dają dobry surowiec na ocet, a nie na wino.
Naukowcy policzyli, że skok temperatury na Ziemi o 1 stopień Celsjusza oznacza zbiory wcześniejsze o 6-7 dni. Tymczasem we Francji w XX wieku średnia temperatura wzrosła o 1,5 stopnia Celsjusza, a to dopiero początek.
W 2011 roku francuscy plantatorzy odkryli, że wskutek globalnego ocieplenia w wielu częściach Burgundii niemożliwa jest uprawa pinot noir. Z kolei z Bordeaux znikną odmiany cabernet i merlot.
Co to oznacza dla wielu hodowców? Przymusową przeprowadzkę. Jedne z badań dowodzą nawet, że do 2050 roku dwie trzecie dzisiejszych regionów winiarskich może nie mieć klimatu odpowiedniego dla winogron dzisiaj tam uprawianych.
Zdaniem enologów, wina, których nie będzie można uprawiać w kalifornijskiej Dolinie Napa, mogą zostać przeniesione do stanów Waszyngton czy Kolumbia Brytyjska, południowa Anglia może stać się nową Szampanią, a w środkowych Chinach będzie można uprawiać gatunki znane dzisiaj z Chile. Z Australii zaś produkcja będzie musiała zostać przeniesiona na Tasmanię.
Z jednym zastrzeżeniem: nie ma gwarancji, czy uprawy da się przenieść. Być może w nowych miejscach nie będzie wolnych terenów, odpowiedniej gleby czy też działek o odpowiednim nachyleniu do słońca.
Dla nas ważne jest, że zmiany klimatu mogą sprzyjać polskim plantatorom. Jeden z nestorów polskiego winiarstwa Roman Myśliwiec wskazuje, że nad Wisłą pojawia się coraz więcej winorośli, nasze wina są też coraz lepszej jakości. Na konkursach w Europie już dzisiaj doceniane są polskie wina białe oraz wzmacniane - typu porto.
Bardziej śmiałą tezę stawia Amerykańska Narodowa Akademia Nauk (odpowiednik PAN), która jest zdania, że do 2050 r. rosnące temperatury i nasłonecznienie sprawią, że winnice powstaną w miejscach, które do tej pory z uprawy winorośli nie słynęły.
Zdaniem naukowców najważniejsze dziś winiarskie regiony jak włoska Toskania czy francuskie Bordeaux stracą znaczenie na rzecz górskich stoków i dolin rzecznych w środkowych Chinach, Kanadzie i Północnej Europie. Winnice mają także rozkwitnąć m.in. na większości obszaru Polski.