Minister Szałamacha w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną mówił w piątek, że nie będzie rekomendować obniżania VAT w 2017. Tłumaczy, że zanim się to zrobi należy odbudować dochody podatkowe.
Mam tu pewien problem, bo dochody podatkowe liczone za poprzednie 12 miesięcy w lutym tego roku były rekordowo duże. Nominalnie najwyższe w historii.
Dochody podatkowe budżetu państwa za ostatnie 12 miesięcy Ministerstwo Finansów
Mamy rekordowo duże wpływy z akcyzy i PIT. A dochody z podatku VAT wcale się nie załamały, jak twierdzi czasami oficjalna propaganda. Był spadek o kilka miliardów złotych na początku 2015, ale od dołka w czerwcu znów mamy ruch w górę. W styczniu 2016 roczne wpływy z VAT były o krok od pobicia rekordu z listopada 2014
Dochody budżetu z podatku VAT za ostatnie 12 miesięcy Ministerstwo Finansów
Wydaje mi się, że nie chodzi tu o odbudowę czegokolwiek. Mówienie o odbudowywaniu to tylko retoryka polityczna. Tak naprawdę chodzi zaś o nagłą potrzebę szybkiego zwiększania tych dochodów, sięgania do poziomów do tej pory nieosiągalnych. To zupełnie coś innego.
Łatwiej kreować wizerunek zapaści za rządów poprzedników, z której trzeba wychodzić niż przyznawać, że większe wpływy są konieczne, aby nadążyć za rosnącymi wydatkami. Bo prawdziwym źródłem nacisku na zwiększanie dochodów podatkowych jest polityka rządu polegająca na wyraźnym zwiększaniu wydatków budżetowych
Wydatki budżetu państwa za ostatnie 12 miesięcy Ministerstwo Finansów
Nie zamierzam krytykować polityki zwiększania wydatków z budżetu. Nie sądzę aby to było akurat teraz konieczne, ale też nie widzę w tym nic karygodnego. Natomiast jasne dla mnie jest, że jak już ma się taką politykę, to jednoczesne obniżanie podatku VAT jest kompletnie bez sensu.
Podniesienie głównej stawki VAT z 22 do 23 procent w 2011 przyniosło wyraźny wzrost dochodów z tego podatku, można więc zakładać, że ruch przeciwny wywołałby spadek dochodów co najmniej o kilka miliardów złotych. To oznaczałoby większy deficyt, który też nie jest dla mnie sam w sobie niczym karygodnym, ale oznaczałoby to ryzyko ponownego wpadnięcia w unijną procedurę nadmiernego deficytu. Dla PiS byłoby to poważnym zagrożeniem dla realizacji ich gospodarczych obietnic wyborczych.
Z drugiej strony korzyść dla gospodarki z obniżki VAT byłaby zapewne znikoma. Podwyżka w 2011 nie zaszkodziła jej w żaden sposób. Nie ma dziś żadnych sygnałów, że nasza gospodarka rozwija się zbyt wolno akurat przez poziom VAT. Pomóc gospodarce mogłoby ewentualnie uproszczenie tego podatku, ujednolicenie stawek, a przede wszystkich doprowadzenie przez rząd do spadku ryzyka związanego z różnymi interpretacjami podatkowymi. Ale to czy stawka wynosi 22, czy 23 moim zdaniem jest z tego punktu widzenia nieistotne.
Przy obranej przez PiS polityce wyraźnego zwiększania wydatków budżetowych obniżanie stawki najważniejszego dla budżetu podatku byłoby zupełnie niepotrzebnym ryzykiem, podejmowanym dla bardzo niepewnych efektów. Sensu ekonomicznego nie byłoby w tym żadnego. PiS może obniżyć VAT tylko jeśli wyliczy sobie, że mu się to opłaci politycznie. Byłby to więc kolejny dowód na prymat polityki nad ekonomią, a jednocześnie przejaw populizmu. Dlatego trzymam kciuki za 23 procent VAT.