2-dniowy tydzień pracy i nieużywanie suszarek nie wystarczą. Żeby ratować budżet kraju, muszą... skrócić noc

Władze Wenezueli imają się wszelkich sposobów, by ograniczyć zużycie energii elektrycznej oraz skutecznie walczyć z pogarszającą się sytuacją gospodarczą.

Wenezuelski rząd rozpaczliwie walczy o ograniczenie zużycia energii i wody. Na początku kwietnia prezydent tego kraju Nicolas Maduro ogłosił, że do 6 czerwca wszystkie piątki będą dniami wolnymi od pracy. Kilka tygodni później obwieszczono dwudniowy tydzień pracy dla 2,8 mln pracowników sektora publicznego.

Rząd poinformował też o wprowadzeniu specjalnego planu zarządzania elektrycznością, który ma ograniczyć zużycie prądu w miejscach, gdzie pobór jest największy. Przy okazji Maduro wprowadza także nietypowe sposoby na ograniczenie zużycia prądu - namawia na przykład kobiety do zaprzestania używania suszarek do włosów.

Okazuje się jednak, że to wszystko nie wystarcza. Ostatnim pomysłem wenezuelskich władz jest więc przesunięcie strefy czasowej kraju o 30 minut. Ma ono zmniejszyć pobór energii zużywanej przez oświetlenie oraz klimatyzację.

Maduro - do przodu, Chavez - do tyłu

Jak wenezuelski rząd argumentuje niezwykły pomysł? - To będzie proste: wystarczy przestawić zegar o pół godziny do przodu. Pozwoli nam to cieszyć się dłużej światłem dziennym, nie będzie się ściemniać tak wcześnie - tłumaczył minister nauki i technologii Jorge Arreaza.

Decyzja rządu oznacza wycofanie się ze specjalnej strefy czasowej, którą w ramach walki z imperializmem, wprowadził poprzedni prezydent Wenezueli Hugo Chavez. W 2007 roku nakazał on przesunięcie zegarków o pół godziny do tyłu.

Finanse kraju w opłakanym stanie

Wenezuela od lat zmaga się z regularnymi przerwami w dostawach prądu, głównie na prowincji. W 2010 roku doszło tam do poważnego kryzysu energetycznego. Ostatnio sytuacja jest znacznie gorsza z powodu największej od 200 lat suszy, wywołanej efektem El Nino. Susza jest przyczyną znacznego obniżenia poziomu wody w zaporze Guri, której praca zaopatruje w energię dwie trzecie kraju.

Kraj jest też w głębokim kryzysie gospodarczym. Spowodował go spadek cen ropy z poziomu 107 dol. za baryłkę w połowie 2014 r. do 27 dol. na początku tego roku. 95 proc. wpływów z handlu zagranicznego Wenezuela czerpie ze sprzedaży czarnego złota, dlatego nastąpił dramatyczny spadek wpływów budżetowych. W ubiegłym roku PKB spadło o 5,7 proc., inflacja sięga blisko 500 proc. - to najwyższy wskaźnik notowany dziś na świecie.

Niezależnie od kryzysu energetycznego Maduro musi też walczyć z powiększającym się ubóstwem wywołanym krachem gospodarczym. W ostatnią sobotę podniósł minimalne wynagrodzenie o 30 proc. Od 1 maja br. minimalna pensja w Wenezueli wynosi 15 051 boliwarów miesięcznie. Według najwyższego kursu oficjalnego to około 1 505 dolarów ale według kursu czarnorynkowego zaledwie 13,5 dol.