Koniec ze śmieciowym zatrudnieniem za publiczne pieniądze? Sejm znowu debatuje nad publicznymi zamówieniami

Dziś w Sejmie trzecie czytanie nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych. Nowelizacji bardzo potrzebnej, żeby ucywilizować polski rynek pracy i zerwać z fikcją przetargów, które niby tzw. klauzule społeczne respektują, a w rzeczywistości uderzają w najbiedniejszych.

Z kontroli przeprowadzonych przez NIK wynika, że administracja państwowa powszechnie korzysta z umów cywilnoprawnych. Umowy te nierzadko stosowane są w miejsce umów o pracę. W tegorocznym raporcie (z marca) NIK ujawnia, że najwięcej umów cywilnoprawnych zostało zawartych przez Kancelarię Sejmu – 2565, Kancelarię Senatu – 1275, MEN – 1165, NBP – 966, oraz Ministerstwo Zdrowia – 848 i MPiPS – 764. Rekordzistą wielokrotnego stosowania umów śmieciowych okazało się Ministerstwo Rolnictwa, które podpisało 33 umowy z tą samą osobą.

Łącznie w badanych jednostkach w 2014 r. obowiązywało ponad 17,5 tys. umów cywilnoprawnych. W 2014 i w pierwszej połowie 2015 r. skontrolowane jednostki na realizację zadań na podstawie umów cywilnoprawnych wydały ponad 409 mln zł.

Przetarg publiczny: oferta „kto da mniej”

Kolejnym punktem zapalnym są przetargi publiczne. O tym, jakie stawki oferowane są w nich firmom ochroniarskim i sprzątającym, pisaliśmy nie raz. Teoretycznie istnieją przepisy, które mają temu zapobiegać, ale nie działają.

Obowiązujące dziś Prawo o zamówieniach publicznych weszło w życie pod koniec 2014 roku. Miało gwarantować, że cena nie może być jedynym kryterium rozstrzygania przetargów w instytucjach publicznych. Premiowani mieli być ci pracodawcy, którzy zatrudniają na etat i płacą nie mniej niż pensja minimalna.

W praktyce bierze się pod uwagę różne kryteria, ale mają one tzw. wagę. To oznacza, że brane są pod uwagę w różnym stopniu. Np. Warszawski Urząd Dozoru Technicznego zdecydował się na ofertę firmy ochroniarskiej, która godzinę pracy wyceniła na 7,17 zł. Kryterium ceny miało wagę 95 proc., a zatrudnianie na etat - jedynie 5 proc. Na papierze wszystko się zgadza, ale o wygranej w przetargu zdecydowała cena - oczywiście jak najniższa.

Według danych firmy badawczej PwC w Polsce sprzątaczki i ochroniarze opłacani są gorzej niż w Rumunii, która jest od Polski krajem biedniejszym. Znacznie lepiej zarabia się w tych zawodach także na Węgrzech czy w Czechach. Do tego ze świecą szukać można osób, które w tych zawodach pracują na etat - mimo że powinny.

Tanio, ale na krótką metę

To wszystko wyzysk za publiczne pieniądze. Owszem - instytucje publiczne być może zaoszczędzą na kosztach pracy, ale to działanie bardzo krótkowzroczne, które psuje rynek pracy i spycha pracowników na manowce śmieciowego zatrudniania. A przecież walkę z tym procederem chce podejmować rząd.

Dziś, podczas kolejnego czytania nowelizacji Prawa o zamówieniach publicznych, posłowie mają szansę naprawić swój błąd. Administracja publiczna powinna w kwestii stosowania prawa pracy święcić przykładem. Nie trzeba będzie ludziom rozdawać zasiłków, jeśli pozwoli im się pracować w godnych warunkach za uczciwe pieniądze.

Warto także dodać, że omawiana nowelizacja ustawy PZP powinna zostać uchwalona i wejść w życie jak najszybciej. Termin wdrożenia dyrektyw UE do polskiego prawa minął już 18 kwietnia. Do wydatkowania środków pochodzących z funduszów strukturalnych niezbędna jest implementacja unijnego prawa.