Po pierwsze bardzo ważne jest to, że rynek finansowy na świecie dobrze znosi Brexit. Dobrze, czyli generalnie działa. Notowania prawie wszystkiego poleciały bardzo mocno w dół, ale rynek działa. To bardzo ważne, bo w 2008 po Lehman Brothers rynek w ogóle nie działał, zrobił tango down. Konsekwencje tego były i są do dzisiaj znacznie poważniejsze, niż konsekwencje bardzo dużych spadków, które będzie można odrobić w ciągu dni czy tygodni.
Trader RUSSELL BOYCE / REUTERS / REUTERS
Nawet jeśli to co widzimy teraz wygląda jak krach. Bo jeśli funt kosztuje tyle, ile ostatnio kosztował za Margaret Thatcher, giełda w Hiszpanii spada o 16 procent, a w Warszawie na otwarciu zawieszonych jest 19 spółek z 20 wchodzących w skład WIG20 to faktycznie jest to krach. Ale to szybko minie.
Ważniejszy jest powód tej rynkowej paniki. Nie jest nim Brexit sam w sobie, tylko obawa o to, że Brexit może być początkiem rozpadu całej Unii Europejskiej. Rynek panikuje, bo nie wie, co będzie za parę lat, a zwłaszcza nie wie co będzie po Unii, jeśli ta się faktycznie rozpadnie. Możemy mieć tylko recesję związaną z przywróceniem ceł i ograniczeniami w handlu. Ale mogą dziać się też rzeczy gorsze. Nie wiadomo.
Dlatego wraz z upływem kolejnych godzin nerwowa reakcja rynków finansowych będzie coraz mniej istotna, a coraz ważniejsze będzie to, co teraz z tym zrobią politycy. Kluczowa może być niedziela, kiedy w Berlinie mają spotkać się przedstawiciele sześciu państw - założycieli Unii (Europa dwóch prędkości zrobiła się nagle sama, prawda?), a w Hiszpanii będą wybory parlamentarne - ich wynik na pewno częściowo będzie pod wpływem wieści z Londynu. Zobaczymy, czy duży naród europejski w obliczu ryzyka rozpadu Unii skręca bardziej w stronę dotychczasowych dużych partii prounijnych, czy jednak w stronę nowych idei i nowych pomysłów.
Donald Tusk FRANCOIS LENOIR / REUTERS / REUTERS
Dziś niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble mówi, że Unia pozostanie zjednoczona, a Donald Tusk mówi, że Europa ma przygotowany scenariusz na Brexit. Ale z drugiej strony Alain Juppe z Francji mówi, że trzeba natychmiast wstrzymać proces rozszerzania Unii (przykro nam, Serbio). A kilka dni temu jeden z francuskich ministrów mówił, że strefa euro powinna mieć swój własny rząd i parlament.
Niewątpliwie Francuzi będą chcieli teraz szybszej i głębsze integracji, ale tylko w strefie euro i bardzo widocznego podziału właśnie na tę strefę i resztę Unii. Nie wiadomo, co zrobią z tym Niemcy. Ale faktycznie teraz może być moment, aby przestraszone Brexitem europejskie narody przekonać do szybszej integracji. Zwłaszcza, że z drugiej strony do wyboru jest triumfująca Marine Le Pen. Akurat teraz to się może udać i pewnie to miał dziś rano na myśli Wolfgang Schaeuble mówiąc, że z Brexitu trzeba wyciągnąć maximum korzyści.
Jeśli pójdzie to w tę stronę, to moim zdaniem Polska powinna jak najszybciej zmienić stanowisko i jednak rozważyć, czy teraz rozwiązaniem lepszym nie byłoby wejście do strefy euro. Zawsze uważałem, że to zły pomysł i nadal uważam, że państwo powinno mieć swoją własną walutę, którą samodzielnie kontroluje i swoje własne stopy procentowe.
Długoterminowy sens Brexitu może jednak polegać na tym, że dalsze trwanie poza strefą euro może okazać się wyjściem gorszym, a wejście do euro będzie wyjściem mniej złym.
Brexit już pewny. Brytyjczycy zdecydowali: 51,9 proc. za wyjściem z UE: