Duże jak na polskie warunki pieniądze okazują się niewystarczające, by zawojować Europę. W rankingu UEFA, podsumowującym osiągnięcia w europejskich pucharach w pięciu poprzednich sezonach (od 2011/12 do 2015/16), Legia zajmuje dopiero 74. miejsce. Kolejne polskie drużyny są klasyfikowane w drugiej setce.
Tymczasem w innych, nieco mniej medialnych dyscyplinach, do osiągnięcia sukcesów wystarczają znacznie skromniejsze pieniądze. Sprawdziliśmy, jakie kwoty są potrzebne, by zostać najlepszym w Polsce i jak przekłada się to na osiągnięcia w międzynarodowym towarzystwie.
Siatkówka
W zeszłym sezonie najbogatsze kluby, czyli Asseco Resovia Rzeszów i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, dysponowały budżetami rzędu 18-20 mln zł. Jednak w składającej się z czternastu drużyn lidze typowy budżet wynosił zaledwie 6-7 mln zł. Za znacznie mniejsze niż w piłce nożnej pieniądze można już zbudować drużyny liczące się w siatkarskiej Europie. Wszystkie trzy polskie kluby grające w Lidze Mistrzów wyszły ze swoich grup, a to oznacza, że znalazły się w dwunastce najlepszych drużyn na kontynencie. Później było już gorzej: Trefl Gdańsk odpadł w pierwszej rundzie play-off, Skra Bełchatów – w drugiej, natomiast Resovia, która organizowała turniej Final Four, zajęła w nim ostatnie, czwarte miejsce.
Piłka ręczna
Roczny budżet mistrza Polski, Vive Tauron Kielce, zbliża się do 20 milionów złotych – twierdzą jedne źródła. Z innych słyszy się o kwocie bliższej 25 mln zł. Niezależnie od tego, jaka to dokładnie suma, pieniądze zostały wydane w najlepszy możliwy sposób. Pod koniec maja drużyna okazała się najlepsza w Europie, wygrywając Ligę Mistrzów. Od reszty polskiej ligi kielecką drużynę dzieli przepaść – i finansowa, i sportowa. W zeszłym sezonie na 30 meczów w krajowych rozgrywkach piłkarze ręczni Vive wygrali aż 28, jeden zremisowali i tylko jeden przegrali.
Koszykówka
Mistrz Polski, Stelmet Zielona Góra, przed ubiegłorocznym startem w Eurolidze miał poważny problem. Musiał przekonać organizatora tych rozgrywek, by nie przestrzegał zbyt restrykcyjnie kryterium finansowego. Co do zasady, uczestnicy Euroligi muszą dysponować budżetem na poziomie 4 mln euro na sezon, a zielonogórskiej drużynie trochę do tej kwoty brakowało. Argumenty, że koszty prowadzenia drużyny w Polsce są niższe niż np. w Niemczech, na szczęście przekonały władze Euroligi, a zbudowana za rozsądne pieniądze drużyna wstydu nie przyniosła. W samej Eurolidze wygrała 2 mecze na 10. W efekcie trafiła do mniej prestiżowych rozgrywek EuroCup i niespodziewanie doszła w nich aż do ćwierćfinału.
Żużel
Tu nie trzeba spekulować, jakie kwoty znajdują się w klubowych kasach, bo informacje o rocznych budżetach drużyn podaje oficjalna strona ligi. Są to sumy od 5,5 mln zł (GKM Grudziądz, Unia Tarnów) do 10 mln zł (Stal Gorzów). Po 10 kolejkach ligowych kolejność w tabeli dość dobrze odpowiada kolejności na liście płac. W tej dyscyplinie nie ma europejskiej rywalizacji klubów. Powszechna jest za to praktyka, że ten sam zawodnik w jednym sezonie reprezentuje w rozgrywkach ligowych drużyny z kilku różnych krajów. Miarą siły polskiej ligi niech będzie to, że cała piętnastka stałych uczestników Grand Prix (to odpowiednik indywidualnych mistrzostw świata) startuje w tym roku w barwach polskich drużyn.
Hokej
Tu znów dysponujemy tylko informacjami nieoficjalnymi. Szacuje się, że w poprzednim sezonie mistrz Polski, Cracovia, dysponował budżetem rzędu 4-5 mln zł. W tegorocznych rozgrywkach ma to być już 6-7 mln zł. Zwiększenie budżetu ma pomóc wzmocnić drużynę przed tegorocznym debiutem w Lidze Mistrzów. Wyzwanie będzie duże, bo Cracovia zmierzy się w grupie z drużynami Czech i Szwecji, a więc krajów, w których hokej stoi na znacznie wyższym poziomie niż w Polsce.