Takiej ustawy nie chcą ani sklepy, ani wytwórcy żywności

Krytykują handlowcy, krytykują producenci żywności, a w treści dokumentu więcej jest zagadek niż jednoznacznych regulacji. O czym mowa? O przyjętym w tym tygodniu przez rząd projekcie ustawy, która ma chronić dostawców żywności przed nadużyciami ze strony sieci handlowych.

Zamysł, jaki stoi za ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi, jest szlachetny: bronić małych przed nadużywaniem silniejszej pozycji przez dużych. Ustawa ma nie tylko chronić małych producentów żywności przed wielkimi sklepami, ale też, o czym mówi się rzadziej, także małe sklepy przed wielkimi producentami. 

Nowym przepisom mają podlegać podmioty o obrotach powyżej 100 mln zł rocznie. Jeśli kontrahent takiej firmy, dostarczający jej lub odbierający od niej towary warte więcej niż 50 tys. zł rocznie, poczuje, że potentat nadużywa wobec niego swojej przewagi, będzie się mógł poskarżyć na takie działania prezesowi UOKiK. A ten, po zbadaniu sprawy, będzie miał prawo nałożyć na takiego przedsiębiorcę wysoką karę finansową.  

Co ciekawe, wydaje się, że w dużych dostawców żywności projektowana ustawa uderzy mocniej niż w duże sklepy. Sieć handlowa, podejrzewana o stosowanie niedozwolonych praktyk, będzie mogła się bronić tłumacząc, że istnieją inne, konkurencyjne sieci, w których dostawca może sprzedawać swoje towary. A wtedy, zgodnie z zapisaną w ustawie definicją, przewaga kontraktowa nie występuje. Natomiast napoje lub słodycze lubianej przez klientów marki wytwarza tylko jeden producent, więc jego przewaga kontraktowa nad małym sklepem osiedlowym jest oczywista.

Przewagę kontraktową można oczywiście mieć. Można z niej nawet korzystać. W myśl projektu, zabronione jest dopiero jej „nieuczciwe wykorzystywanie”. Czyli działania „sprzeczne z dobrymi obyczajami i zagrażające lub naruszające istotny interes drugiej strony”. Co to dokładnie znaczy? Trudno powiedzieć. Ustawodawca wymienia kilka przykładów takich działań (m.in. nieuzasadnione rozwiązywanie umowy, uzależnianie zawarcia umowy od spełnienia przez jedną ze stron dodatkowych świadczeń czy nieuzasadnione odwlekanie płatności), ale jest to katalog otwarty. Taki zapis pozostawia więc bardzo szerokie pole do interpretacji.

I właśnie na ten brak precyzji zwraca uwagę Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Wskazuje, że z jednej strony definicja nieuczciwych praktyk jest niejasna, a z drugiej – ustawa przewiduje wysokie kary za ich stosowanie. Jego zdaniem, takie połączenie zwiększa ryzyko prowadzenia działalności. W efekcie, zamiast postępować bardziej fair wobec dostawców, handlowcy mogą zacząć szukać nowych partnerów. Za granicą. 

Jeszcze cięższe armaty wytacza przeciwko temu projektowi Polska Izba Handlu. PIH również zwraca uwagę na używanie niedookreślonych, nieprecyzyjnych pojęć, ale padają też cięższe zarzuty – o naruszanie zasady wolności gospodarczej, a także konstytucyjnej zasady, że nie ma przestępstwa bez ustawy. Zdaniem PIH, niedozwolone jest posługiwania się przy opisie czynu zabronionego klauzulami generalnymi, które przesuwają na sąd ustalenie, jakiego typu czyny uznane są za zabronione pod groźbą kary.

 

Sieci handloweSieci handlowe Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Więcej o: