Ustawa jest implementacją na polski grunt unijnej dyrektywy. Zakłada, że każdy bank (oraz SKOK) będzie musiał oferować swoim klientom tzw. podstawowy rachunek płatniczy, które użytkowanie będzie bezpłatne.
Ta darmowa wersja rachunku będzie jednak bardzo ograniczona. Przyda się właściwie tylko osobom, którym konto bankowe szczególnie do życia potrzebne nie jest.
Po pierwsze, standardowy rachunek będzie mógł być prowadzony wyłącznie na rzecz klientów, którzy nie mają innego konta w żadnym banku czy SKOK-u. Jeśli więc masz już jakieś rachunki bankowe, musiałbyś je wszystkie pozamykać, żeby skorzystać z tego gwarantowanego przez ustawę.
Po drugie, konto ma umożliwiać, oczywiście poza przechowywaniem środków, WYŁĄCZNIE:
Nawet w tej krótkiej liście „możliwości” standardowego rachunku są jednak haczyki. Otóż:
Prawdopodobnie niewiele się zmieni
Jeśli jesteś przynajmniej „przeciętnym” użytkownikiem usług bankowych - nowa ustawa raczej nic w Twoim życiu nie zmieni.
Osobiście mam też wątpliwości, czy przekona „nieubankowionych”. Po pierwsze, jak czytamy w komunikacie na stronie premier.gox.pl, „chodzi o dotarcie z ofertą do osób przekonanych, że mają zbyt niskie dochody, aby założyć konto osobiste”. Cóż, jeśli ktoś żyje w przeświadczeniu, że jest zbyt biedny na konto w banku to konieczna jest tu raczej poważna kampania edukacyjna niż poszerzanie oferty.
Po drugie, konto umożliwiające bezpłatne trzymanie pieniędzy na nim, plus kilkanaście darmowych przelewów i wpłaty oraz wypłaty w oddziale, to w zasadzie nic nowego. Oferty wielu banków w Polsce są wbrew pozorom bardziej atrakcyjne.
Po trzecie, w ostatnich latach wskaźnik ubankowienia w Polsce i tak mocno wzrósł. Z danych Banku Światowego wynika, że konto w instytucji finansowej miało w 2011 r. 70 proc. Polaków w wieku 15+, a w 2014 r. już 78 proc.
Trudno jednak dyrektywę i ustawę krytykować - w końcu obliguje banki do oferowania niektórych usług za darmo. Świetne będzie też to, że banki nie będą mogły po jakimś czasie wprowadzić np. opłaty za prowadzenie konta - wtedy złamią ustawę. A tak przecież dzieje się na co dzień w bankach - najpierw jesteśmy kuszeni brakiem kosztów, a po roku czy dwóch zaczyna się „strzyżenie”.