Lynn wie co mówi, o makroekonomii i euro pisze od lat. Jest między innymi autorem książki "Bust: Greece, the Euro and the Sovereign Debt Crisis", w której analizuje przyczyny upadku greckiej gospodarki. Teraz patrzy na Włochów i nie widzi tam beztroskiej rozrzutności milionów zachwyconych tanimi kredytami i wielkiej nieodpowiedzialności bankierów, którzy wciskali je każdemu, czyli zjawisk, które zwykle poprzedzają każdy finansowy, a więc i bankowy, kryzys.
W Turynie jego zdaniem nie było wysypu małych apartamentów kosztujących miliony euro, bankierzy nie pławili się ostentacyjnie w luksusach w modnych klubach Mediolanu, dilerzy Ferrari nie sprzedawali samochodów kosztujących 200 tys. euro nastolatkom bez sprawdzonej historii kredytowej, a starsze panie nie kupowały masowo śmieciowych akcji, składając zlecania za pomocą swoich smartfonów. We Włoszech nic takiego nie było - podkreśla Lynn.
W ciągu minionych dziesięciu lat na włoskim rynku nieruchomości prawie nic się nie działo, teraz ceny domów nawet spadają. A rynki papierów wartościowych były - zdaniem Lynna - tak fascynujące, jak kampanie wyborcze Angeli Merkel. Czyli bardzo, bardzo nudne Włosi więc mają teraz kaca - i to poważnego, choć wcale nie byli na imprezie.
Mediolan, pracownicy w jednym z biurowców  Stefano Rellandini / Reuters / REUTERS / REUTERS
Włosi nie kupują i nie kupowali masowo niemal wszystkiego na kredyt. Wg najnowszych danych Europejskiego Banku Centralnego kwota udzielonych kredytów konsumpcyjnych rośnie we Włoszech w tempie około 1 proc. rocznie.
Banki włoskie ostrożnie udzielają kredytów - sprawdzają historię kredytową, nie boją się powiedzieć "non". I tak działają od lat. Tak na marginesie widać to również w Pekao - banku działającym nad Wisłą, a kontrolowanym przez Unicredit, włoskiego giganta bankowego. W Pekao o kredyt nie jest łatwo. Nie każdy go dostanie.
Nad Tybrem nie powstała w efekcie ostatnio żadna bańka spekulacyjna, która poprzedza klasyczne finansowe załamanie i kryzys bankowy. Skąd więc w portfelach banków tak ogromna wielkość niespłacanych kredytów?
Czytaj też: Ostatnie zamachy terrorystyczne uderzają coraz silniej w realną gospodarkę.
Problemem jest kurcząca się gospodarka. W ubiegłym roku Włochom udało się co prawda zanotować wzrost PKB na poziomie 1 proc., ale nadal włoska gospodarka jest aż o 8 proc. mniejsza niż w 2008 roku, kiedy wybuchł globalny kryzys. I, co jeszcze bardziej znamienne, nie większa niż w 1999 roku, kiedy Włochy weszły do strefy euro.
Kiedy gospodarka rośnie, maleje bezrobocie i rośnie popyt - nie ma wtedy problemów z obsługą długów. Firmy i ludzie zarabiają - mają pieniądze na raty kredytowe. Gorzej kiedy jest stagnacja lub recesja. Popyt jest słaby, bezrobocie rośnie, gospodarka powoli tonie. I pojawiają się wtedy, co oczywiste, problemy ze spłatą kredytów. To właśnie stało się we Włoszech.
Czytaj też: Jak wyglądałby świat, gdyby rządził nim bankier?
A dlaczego gospodarka włoska nie rośnie? Lynn nie ma wątpliwości - winne jest euro. Wspólna waluta zabiła konkurencyjność włoskiego przemysłu, który 20 lat temu radził sobie wyśmienicie - przy tanim lirze. Zbyt drogie euro mocno zgasiło zagraniczny popyt na włoskie towary i uderzyło też w wydatki konsumpcyjne. Włoska gospodarka tonie.
A może być jeszcze gorzej. Bruksela widzi bowiem we Włoszech kryzys bankowy i chce go klasycznie wygasić. Niech dopłacą do banków ich właściciele, w tym posiadacze ich obligacji, skończmy z nieodpowiedzialnym pożyczeniem i wszystko będzie OK.
Tym razem to zdaniem Lynna nie zadziała. Po pierwsze dlatego, że właścicielami obligacji banków we Włoszech są miliony zwykłych Włochów - włoskie banki sprzedawały im chętnie obligacje, kusząc że to niemal coś jak lokata, a wyżej oprocentowana. Tak więc jeżeli teraz zwykli Włosi stracą swoje oszczędności, to boleśnie uderzy to w całą gospodarkę - jeszcze spadnie i tak słaby popyt.
Po drugie, po nawet udanej akcji ratunkowej banków i tak nie zostanie usunięty fundamentalny problem zbyt silnej waluty. Konkurencyjność włoskiego przemysłu, przez silne euro, nadal będzie niska, więc złych kredytów dalej będzie przybywać i banki znowu wpadną w tarapaty.
Rozwiązaniem jest we Włoszech odejście od wspólnej waluty, ale o tym jeszcze większość polityków- zarówno we Włoszech, jak i całym eurolandzie - nie chce mówić.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"