W trzystumetrowym, najwyższym w Unii Europejskiej, biurowcu Commerzbank Tower stojącym we Frankfurcie będącym centralą drugiego banku w Niemczech z pewnością nie panują teraz najlepsze nastroje. Tylko we wtorek akcje spółki, która między innymi jest drugim bankiem nad Renem, a w Polsce kontroluje mBank, straciły na niemieckiej giełdzie prawie 10 proc. Stało się to po tym, jak jej zarząd poinformował, że prawdopodobnie nie uda się powtórzyć zysków z ubiegłego roku - będą gorsze.
Jak bardzo? Tego bank już nie powiedział, ale w drugim kwartale zarobił na czysto o ponad jedną trzecią mniej niż rok temu - "skromne" 209 mln euro. To ledwo o jakieś 45 mln euro więcej niż zarobił w tym samym czasie Pekao. A mówimy tu nie o banku działającym na pojedynczym rynku - jak Pekao - ale o wielkiej instytucji, która prowadzi operacje na całym świecie i ma własne przedstawicielstwa w ponad 50 krajach.
W drugim kwartale skurczyły się też przychody niemieckiego giganta- do 2,2 mld euro, o 8 proc. w porównaniu do danych sprzed roku.
Czytaj też: Polska podobna do Szwajcarii lub Arabii Saudyjskiej. Widać to na giełdzie w Warszawie.
To nie koniec złych wieści, które w sumie doprowadziły już do tego, że dzisiaj za akcje Commerzbanku na giełdzie we Frankfurcie trzeba zapłacić około 45 proc. mniej niż z początkiem roku. To, tak na marginesie, wynik dużo gorszy od całego europejskiego sektora bankowego. W tym samym czasie mówiący wiele o jego kondycji indeks Stoxx Europe 600 Banks Index stracił "tylko" 30 proc.
Spadki na giełdzie spowodowały, że Commerzbank jest dzisiaj wart niecałe 29 mld zł, czyli mniej niż PKO (kapitalizacja tutaj wynosi 34,25 mld zł), Pekao (32,81 mld zł) i prawie tyle samo, ile trzeba by zapłacić za wszystkie akcje BZ WBK (30,47 mld zł). Humorystyczny jest też fakt, że kapitalizacja kontrolowanego przez Niemców mBanku wynosi teraz 14,87 mld zł, a to już ponad połowa wartości rynkowej całego Commerzbanku.
Bank z Frankfurtu wypadł fatalnie w ostatnio przeprowadzonych przez Europejski Urząd Nadzoru Bankowego tzw. stress testach. Mają one odpowiedzieć na pytanie, jaka jest odporność banków na możliwe negatywne zmiany na rynku. Commerzbank test zaliczył ledwo, ledwo, notując siódmy wynik od końca na liście 51 banków
Przez to pojawiły się pytania o dofinansowanie banku. Kilka dni temu Stephen Engels, dyrektor finansowy Commerzbanku odrzucił jednak taką możliwość.
- Jeżeli pytacie mnie, czy myślę teraz o powiększeniu kapitału, to mogę powiedzieć wyraźnie, że nie - mówił.
DLOLO Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl
Być może jednak, mimo uspokajających deklaracji, Commerzbank będzie za jakiś czas potrzebował dodatkowego kapitału - tak jak przeżywający również niemałe problemy włoski UniCredit.
Czytaj też: Włosi mają kaca, chociaż nie byli na imprezie. Dlaczego włoskie banki toną?
Niemcy bowiem wyraźnie mówią, że głównym powodem kiepskich ostatnio wyników finansowych jest fakt, że bank słabo sobie radzi w świecie niskich stóp procentowych. A te, jak wiemy, jeszcze długo będą utrzymywać się w Europie na poziomach oscylujących dookoła zera.
Commerzbank traci też przez narastającą niepewność dotyczącą rozwoju globalnej gospodarki związaną z rosnącym ryzykiem politycznym. Brexit go już boli - to hamuje znacząco inwestycje, między innymi niemieckich firm w Wielkiej Brytanii. Ta niepewność również nie zniknie szybko.
Tak więc może za jakiś czas Commerzbank będzie chciał jednak sprzedać chociaż część siedemdziesięcio-procentowego pakietu akcji mBanku. Jest on teraz wart ponad 10 mld zł, a więc są to duże pieniądze, które Niemcom wkrótce bardzo mogą się przydać.
I wtedy przed naszymi spółkami kontrolowanymi przez państwo pojawi się kolejna kusząca możliwość przejęcia kontroli nad ważnym bankiem w Polsce. Będzie się w tym kontekście mówić nie tylko o Pekao.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"