Chłodny lipiec w polskiej gospodarce. Produkcja przemysłowa spada. Gorzej ostatni raz było pod koniec 2012 roku

Rafał Hirsch
Produkcja przemysłowa w lipcu spadła o 3,4 procent. Produkcja budowlana spadła prawie o 20 procent. Tak dużych spadków nikt się nie spodziewał. Sprzedaż detaliczna rośnie, ale wyraźnie wolniej niż oczekiwali ekonomiści.

Polskie fabryki w lipcu produkowały mniej niż rok temu. Trzeci kwartał zaczął się od największego spadku produkcji przemysłowej od grudnia 2012

Produkcja przemysłowa w PolsceProdukcja przemysłowa w Polsce dane: GUS

W tym roku lipiec miał wprawdzie o dwa dni robocze mniej niż rok temu, pracowaliśmy więc krócej, ale aż takiego rezultatu nikt nie oczekiwał. W comiesięcznej ankiecie PAP nikt nie wskazywał na aż taki spadek

Produkcja budowlana w lipcu była o 18,8 procent niższa niż przed rokiem. To najgorsze dane od maja 2013. Budowlanka jest w głębokiej recesji. To już dziewiąty miesiąc z kolei ze spadkiem produkcji.

Od szczytów koniunktury z końca 2011 produkcja budowlana spadła już o jedną trzecią

To wszystko może oznaczać, że w trzecim kwartale tempo wzrostu PKB może nam spaść poniżej 3 procent.

Ostatni raz poniżej 3 procent byliśmy pod koniec 2013 roku – ale wtedy cała strefa euro była w recesji po bankructwie Grecji. Dzisiaj spowolnienie można tłumaczyć na przykład Brexitem, słabszymi zamówieniami eksportowymi w polskich firmach. Na pewno nadal słabo wyglądają inwestycje, na pewno przejściowo jest mniej pieniędzy z UE, na pewno wzrosło ryzyko polityczne u nas i geopolityczne wokół nas.

Ale generalnie odpowiedź na pytanie „dlaczego?” jest w tym przypadku mniej ważna niż odpowiedź na pytanie „Co dalej?”

Co dalej?

Rząd kilka miesięcy temu postanowił wyraźnie zwiększyć wydatki budżetowe licząc, że to dodatkowo pobudzi gospodarkę. Rozkręcona gospodarka miała przynosić większe wpływy podatkowe. Do tego miały się one zacząć lepiej ściągać. To wszystko miało sprawić, że pomimo zwiększonych wydatków deficyt pozostałby na niskim poziomie i wszystko kręciłoby się elegancko. Zresztą w pierwszym półroczu tak to właśnie wyglądało.

Ale aby tak było nadal tempo wzrostu nie może spadać poniżej 3 procent. Jeśli tak będzie, w 2017 będziemy mieć bardzo duży problem z utrzymaniem deficytu na bezpiecznym poziomie, który nie grozi unijnymi karami. Mówiąc inaczej misterny rządowy plan może się udać w całości tylko przy odpowiednio wysokim tempie wzrostu. Dzisiejsze dane są tylko za jeden miesiąc i niczego nie przesądzają, ale powinny one stanowić sygnał ostrzegawczy. Pozytywnego wpływu 500+ na gospodarkę na razie nie widać ani w danych o produkcji, ani w danych o sprzedaży detalicznej. Możliwe, że Polacy wydają pieniądze od rządu akurat na rzeczy, których w statystykach GUS nie widać

Możliwe są też inne tłumaczenia (za pieniądze z 500+ kupujemy towary z importu, spłacamy długi i kupujemy obligacje detaliczne). Nic groźnego i nieodwracalnego się nie stało. Ale mimo to w paru ważnych gabinetach w Polsce powinna się dziś zapalić czerwona lampka.

Więcej o: