Zapłacisz wyższy podatek, bo PiS ukradł ten pomysł PO? Likwidacja PIT-ów może nas sporo kosztować

Marcin Kaczmarczyk
Jednolity podatek, który ma zastąpić rozliczenia PIT oraz składki na ZUS i NFZ, prawdopodobnie spowoduje wzrost obciążeń dla lepiej zarabiających i tych, którzy pracują na umowach zlecenia.

- Ani pracownik, ani pracodawca nie będą już odprowadzali składek na ubezpieczenia społeczne ani zdrowotne. Jedynym, bardziej logicznym i sprawiedliwym podatkiem będzie jednolity podatek dochodowy. Nie naruszamy w żaden sposób systemu emerytalnego, należne wpłaty do ZUS będą finansowane bezpośrednio z budżetu państwa - powiedział. No właśnie, kto i kiedy powiedział te słowa? Paweł Szałamacha, czy Henryk Kowalczyk?

Ani jeden, ani drugi. Te słowa padły w połowie września - ubiegłego roku. I powiedział je, po konwencji programowej PO, ówczesny minister finansów Mateusz Szczurek.

Dzisiaj o tym, że o jednolitym podatku dochodowym mówiło przed ostatnimi wyborami do parlamentu PO, a nie PiS, mało kto już pamięta. A szkoda. Bo być może, przyglądając się bliżej koncepcji sprzed roku, moglibyśmy już teraz powiedzieć coś więcej o tym, co nas czeka wkrótce, kiedy nowa danina stanie się rzeczywistością.

Mateusz SzczurekMateusz Szczurek fot . Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl

Koniec z PIT-ami

"Jest kierunkowa decyzja polityczna, że będzie wprowadzona jednolita danina, łącząca PIT oraz składki na ZUS i NFZ" -  powiedział w poniedziałek w rozmowie z PAP szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk

Teraz Henryk Kowalczyk wraz z kolegami nie chce jednak ujawniać szczegółów nowego rozwiązania, które mają być znane dopiero za "3-4 tygodnie". Być może dlatego, że rząd dobrej zmiany energicznie próbuje wyciągnąć z pomysłu swoich politycznych rywali jak najwięcej korzyści i dopracować ją w najdrobniejszych detalach. PO przed wyborami nową koncepcję przedstawiła dość szczegółowo.

Dobrze dla drobnych przedsiębiorców

Kowalczyk podkreśla, że nowa danina przyniesie ulgę drobnym przedsiębiorcom. Zamiast ryczałtowej stawki ZUS będą płacili niższy nowy podatek. W koncepcji PO sprzed roku było inaczej - PO chciało jednolity podatek wprowadzić dla wszystkich pracowników najemnych. Przedsiębiorcy mieli być opodatkowani jak wcześniej.

Minister Henryk Kowalczyk i wicepremier Mateusz MorawieckiMinister Henryk Kowalczyk i wicepremier Mateusz Morawiecki Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Dlaczego więc rząd Ewy Kopacz pracował nad jednolitym podatkiem? - Nasze najważniejsze założenia przy konstrukcji podatku dochodowego to żeby był prosty, przejrzysty i progresywny, tj. obciążał bardziej osoby o wyższych dochodach niż osoby o niskich dochodach, a więc sprawiedliwy - tłumaczył rok temu Konrad Niklewicz, dyrektor zarządzający Instytutu Obywatelskiego, think tanku związanego z PO.

O tej progresji wyraźnie mówi teraz PiS. Jest więc bardzo prawdopodobne, że wiele szczegółów z propozycji PO trafi do aktualnego pomysłu nowego rządu, zwłaszcza że reforma, jak deklaruje premier Szydło, ma być neutralna dla budżetu. Wpływy podatkowe po jej wprowadzeniu mają być takie same, a skoro tak, to ktoś za ulgi dla drobnych przedsiębiorców musi zapłacić.

Czytaj więcej: Polacy coraz bogatsi? W sierpniu sprzedaż nowych samochodów wzrosła aż o jedną piątą. Dlaczego?

Koniec z tanimi śmieciówkami

I tym kimś będą między innymi zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych. - Istotą nowego systemu jest zrównanie obciążeń wszystkich form zarobkowania (z tytułu pracy trwającej dłużej niż miesiąc) i sprawiedliwsze obciążenie grup, które unikały umów o pracę, żeby nie odprowadzać składek na ZUS i NFZ - mówił przed wyborami do Sejmu Niklewicz i są to słowa, pod którymi dzisiaj spokojnie mógłby się podpisać nie tylko Henryk Kowalczyk, ale nawet sam prezes Jarosław Kaczyński.

PO rok temu zakładała pełne ozusowanie śmieciówek i w ogóle wprowadzenie progresywności w podatku od umów zleceń, której dzisiaj nie ma lub jest w szczątkowej formie.

Teraz - stawiam dolary przeciwko orzechom - że tak samo będzie w propozycji PiS. W państwie pod nową władzą podatki ma płacić każdy i to progresywne. Mocno progresywne.

Od 10 do 39 proc. Stracą lepiej zarabiający

Henryk Kowalczyk o nowej skali podatkowej nie chce jeszcze rozmawiać. Zapewne obliczenia trwają. PO rok temu przedstawiła skalę od razu - jako część całego pomysłu.

-  Na początku tej skali - dla najmniej zarabiających - będzie ona wynosić 10 proc. i będzie rosnąć wraz z dochodem na osobę w rodzinie do 39,5 proc., co i tak jest mniejszym obciążeniem niż dziś, gdy na etacie płacimy podatków i składek - powyżej 40 proc. - mówił Szczurek.

Henryk KowalczykHenryk Kowalczyk Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

To wyraźnie sugeruje, że bogatsi zapłacą więcej również dzisiaj. Być może nawet dużo więcej, bo skoro rząd PiS z jednej strony chce odciążyć drobnych przedsiębiorców, to zapewne z drugiej chce dociążyć tych, co na biznesie zarabiają więcej - a więc zlikwiduje możliwość liniowego opodatkowania w wypadku dochodów z działalności gospodarczej (nie mówimy tutaj o liniowym podatku CIT - od firm). Dzisiaj ta forma opodatkowania jest bardzo popularna.

Prawdopodobnie w plecy będą też ci, którzy pracują na etacie i dodatkowo dorabiają sobie, prowadząc drobną działalność gospodarczą. Teraz przy takim miksie nie płacą części składek ZUS od działalności gospodarczej. Po wdrożeniu jednolitego podatku, który będzie liczony od wszystkich naszych dochodów, takie "benefity" mogą się skończyć.

Podobnie jak zniknie obowiązujący teraz maksymalny roczny limit wpłat do ZUS. To przecież zakłóciłoby progresję.

Koniec z 500 plus na dziecko?

Zwróćmy jeszcze raz uwagę na to, co powiedział rok temu Szczurek - mówił o "dochodzie na osobę w rodzinie". To ważne. W koncepcji PO jednolity podatek miał również pełnić funkcję trochę podobną do programu 500 plus. Kto ma liczną rodzinę, ten miał zapłacić mniejszy podatek dochodowy - podstawa opodatkowania miała być liczona na głowę członka rodziny.

Premier Beata Szydło i minister finansów Paweł SzałamachaPremier Beata Szydło i minister finansów Paweł Szałamacha Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Czy PiS też tak będzie chciał zbudować nowy podatek? Hmm. Niekoniecznie. To kosztowne rozwiązanie, poza tym mamy już 500 plus, więc dodatkowa bardzo duża ulga podatkowa dla rodziny nie jest pilnie potrzebna - zwłaszcza, że byłaby dużym obciążeniem dla budżetu.

Chyba że. No właśnie. PiS przy pracach nad nowym podatkiem będzie miał duże możliwości. Może wprowadzić jednak nową ulgę na dzieci, zrezygnować z niej, albo nawet zlikwidować 500 plus. Co zrobi? Tego nie wiemy - kluczowa tu będzie wycena kosztów politycznych tego pomysłu.

Czytaj więcej: Przez 500 plus Polaków niewiele przybędzie, ale za to życie staje się bardziej znośne.

Święte krowy pozostaną. Inaczej by wygrał PSL

- Rolnicy nie będą objęci nowym systemem jednolitego podatku - mówił Konrad Niklewicz.

I to raczej też się nie zmieni. Dalej właściciel warzywniaka, nauczyciel w szkole i kierowca autobusu będzie płacił większy podatek od właściciela sporego gospodarstwa. PiS nie może tutaj nic zmienić. Jak zmieni, to wygra PSL i z dobrej zmiany będą nici.

Tekst pochodzi z blogu " Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"

Zobacz też: Wielka księga polskich długów. Pieniądze pożyczamy prawie tak samo dobrze jak minister finansów!

KredytyKredyty Agencja Wyborcza.pl / Redakcja

Zobacz także: 500 plus po włosku. W tym kraju każdy 18-latek dostanie od państwa 500 euro

Więcej o: