Obecny minister finansów Bjarni Benediktsson z Partii Niepodległości okazał się wielkim wygranym w sobotnich przedterminowych wyborach w Islandii. Konserwatywne ugrupowanie uzyskało 30,6 proc. głosów. Rozczarowujący wynik osiągnęła zaś prowadząca w wielu sondażach populistyczna Partia Piratów, która zdobyła poparcie 13,3 proc. głosujących.
Zdaniem Benediktssona rezultat głosowania pokazuje, że Islandczycy są przeciwni populistycznym ideom. Nie poparli nadmiernych obietnic i uznali, że sprawy kraju idą w dobrym kierunku.
Do tej pory koalicję tworzyły dwie partie - Partia Niepodległościowa oraz centrowa Partia Postępowa. Teraz, w związku z marnym wynikiem tej ostatniej, do koalicji będą musiały wejść inne ugrupowania.
Iceland Election Frank Augstein (AP Photo/Frank Augstein)
Jaka będzie koalicja?
Smari McCarthy, reprezentujący Partię Piratów, składającą się m.in. anarchistów, hakerów, libertarian i internautów uważa, że możliwości jest bardzo wiele, ale najbardziej prawdopodobne jest utworzenie koalicji składającej się z czterech lub pięciu partii, z możliwym udziałem piratów, ale wcale nieprzesądzonym.
Gospodarka Islandii kwitnie
Islandia jest w bardzo dobrej sytuacji gospodarczej. Osiem lat po kryzysie finansowym kraj ten notuje jeden z najwyższych wzrostów PKB w Europie (4 proc.). Bezrobocie spadło z 9,3 proc. w marcu 2010 do 2 proc.
Islandzką ekonomię napędza głównie rozwój przemysłu turystycznego. W efekcie korona wzmocniła się w tym roku wobec euro o 12 proc., zanotowano 13-proc. podwyżkę płac.
Benediktsson uważa, że przyszły rząd czeka "zupełnie inny zestaw wyzwań, niż trzy czy cztery lata temu". - Myślę, że nadchodzą dobre czasy dla Islandczyków - powiedział lider Partii Niepodległości.
Jak pisze Bloomberg, najważniejszym zadaniem następnej administracji będzie niedopuszczenie do przegrzania gospodarki.