Po tej sprawie, w ostatnich dniach, czeska inspekcja sanitarna wycofała z rynku i zniszczyła 5 mln polskich jajek. Fermy Drobiu Woźniak (największy producent jaj konsumpcyjnych w naszym kraju) nie mogą też czasowo eksportować swoich produktów do naszego południowego sąsiada - informuje "Gazeta Wyborcza".
Problem w tym, że polskie produkty zostały wycofane i zniszczone, pomimo że nie ma dowodów, iż jakaś część feralnej partii trafiła do Czech. Jajka Woźniaka trafiły co prawda także za granicę - do Holandii - a mogły trafić także do Skandynawii, Wielkiej Brytanii, na rynek belgijski i w Luksemburgu, ale do Czech niekoniecznie.
To już zresztą kolejna czeska afera z polskimi jajkami w tym roku. I kolejne problemy polskich producentów żywności w Czechach w ostatnich latach.
Nie dalej jak w lipcu czeski minister rolnictwa Marian Jurecka wzywał do kupowania czeskich jaj i innych produktów żywnościowych, przekonując, że dzięki temu "każdy będzie wspierać nasze rolnictwo i przemysł spożywczy".
- W czerwcu na przykład zwróciliśmy do Polski ponad 160 tys. jaj, niektóre z nich nie były w ogóle oznaczone, a miesiąc wcześniej wstrzymaliśmy sprzedaż ponad pół miliona polskich jaj, ponieważ odbiorca zadeklarował tylko jedną dziesiątą tego towaru - mówił wtedy Zbynek Semerád, dyrektor Państwowej Administracji Weterynaryjnej w Czechach, cytowany w komunikacie czeskiego ministerstwa.
Sprawa usilnych zmagań Pragi z jedzeniem znad Wisły ma zresztą wysoko postawionego "ojca".
Andrej Babiš, czeski wicepremier, minister finansów i jednocześnie przedsiębiorca zasłynął w 2013 r. tym, że nazwał polskie jedzenie gównem. - Nie jem tych waszych gówien - powiedział na antenie Czeskiej Telewizji, kiedy poczęstowano go polską kiełbasą. Wielokrotnie sam zarzucał polskim eksporterom kiepską jakość jaj, dumpingowe ceny, czy podawanie nieprawdziwych informacji związanych z pochodzeniem żywności.
Babiš jest drugim najbogatszym Czechem, właścicielem firm z sektora spożywczego, jego majątek szacuje się na 2 miliardy dolarów.
Wicepremier na pieńku miał również z polskimi firmami z innych branż. Dla przykładu kontrolowana przez niego grupa Agrofert przegrała trwający od wielu lat proces z PKN Orlen. Obecny wicepremier Czech zarzucał Orlenowi nieuczciwą konkurencję, bezprawne naruszenie dobrego imienia jego czeskiej spółki oraz niewykonanie zobowiązań. Domagał się blisko 20 mld koron czeskich odszkodowania, czyli około 3 mld złotych.