Handel akcjami Banca Monte dei Paschi di Siena (Monte Paschi) został zawieszony po tym, jak akcje banku potaniały o 5,5 proc. Aktywowana została standardowa procedura na włoskiej giełdzie, której celem jest wstrzymanie handlu akcjami, by nie dopuścić do paniki i wyciszyć emocje. To kolejny odcinek trwającego już od kilku lat dramatu najstarszego na świecie banku, działającego nieprzerwanie od 1472 roku.
Najnowsze spadki to efekt wczorajszych decyzji akcjonariuszy Monte Paschi. Zgodzili się na uruchomienie specjalnej akcji ratunkowej dla banku, której najważniejszą częścią będzie zdobycie do końca roku 5 mld euro. Ma to być zrobione zarówno przez emisję nowych akcji, jak i zamianę części obligacji banku na akcje. Ten plan jednak, po pierwsze, obniży wartość akcji już notowanych na giełdzie, a po drugie - nie jest pewne, czy się powiedzie. Najnowsze spadki notowań Banca Monte dei Paschi di Siena nie są więc zaskoczeniem.
Czytaj więcej: Włosi mają kaca, chociaż nie byli na imprezie. Euro zabiło konkurencyjność ich gospodarki
Najstarszy bank świata jest w zasadzie technicznym bankrutem. Przygniata go 28 mld euro niespłacanych kredytów - to ponad jedna trzecia wszystkich pożyczek, których udzielił.
W lutym Monte Paschi w testach Europejskiego Banku Centralnego wypadł fatalnie. Jako jedyny wśród 51 przetestowanych instytucji finansowych może stracić cały swój kapitał w sytuacji poważnych perturbacji ekonomicznych w Europie.
To jak jest źle, najlepiej widać w notowaniach akcji banku. Od 2009 roku spadły o niemal 100 proc. Wartość rynkowa banku wynosi teraz około 700 mln euro – nasz PKO BP jest wart na giełdzie mniej więcej 10 razy więcej.
No i maleje liczba klientów banku. Na koniec września wartość depozytów w Monte Paschi była o 14 proc. mniejsza niż rok temu.
Czytaj więcej: Jeżeli premier Włoch przegra referendum, do władzy mogą dojść przeciwnicy euro
Misja zdobycia 5 mld euro, którą właśnie realizuje Marco Morelli, jest ekstremalnie trudna. Z kilku powodów.
Bank nie może liczyć na pomoc państwa – regulacje unijne zakazują prostego dosypania euro podatników. Co gorsza, za chwilę odbędzie się referendum konstytucyjne we Włoszech, które premier Renzi może przegrać. Jeżeli tak się stanie, zapowiedział, że ustąpi. Włochy staną się miejscem mniej stabilnym politycznie, a więc wyższego ryzyka – zdobycie w takich warunkach dużego dokapitalizowania jest trudne.
Morelli musi przekonać inwestorów, że warto wyłożyć pieniądze na bank, którego sytuacja finansowa jest rozpaczliwa. I do tego jeszcze, to wszystko robi w czasie, kiedy konkurencyjny włoski gigant UniCredit ma bardzo podobne plany – też chce podwyższyć kapitał, najlepiej sprzedając nowe akcje.
Czytaj więcej: Kup akcje na GPW, zarobisz nawet 20 proc. - radzi znany amerykański bank
Jednak nowy szef bardzo się stara. Miesiąc temu wylądował w Londynie i miał tak napięty grafik spotkań z inwestorami, że aby zdążyć na spotkania i nie ugrzęznąć w korkach, razem ze swoimi współpracownikami jeździł metrem – rzecz jak na szefa banku niebywała.
Potem odwiedził Nowy Jork i Boston – gdzie również przekonywał do kupna nowych akcji banku. Był też w Dosze, gdzie rozmawiał ponoć z przedstawicielami wielkiego państwowego funduszu inwestycyjnego.
A w przyszłym tygodniu znowu ma lecieć na Bliski Wschód i do USA. Ciężkie jest dzisiaj życie włoskiego bankiera.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"