Niemiła niespodzianka przed Świętami dla klientów SKOK-u Wołomin. Dostają wezwania do zapłaty od syndyka

Do klientów SKOK-u Wołomin, który upadł pod koniec 2014 r., syndyk rozsyła wezwania do zapłaty nawet na kilkaset złotych. Skandal? Tak działa spółdzielnia - deponenci Kasy są wszak de facto także jego współwłaścicielami.

SKOK Wołomin upadł niemal równo 2 lata temu. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił członkom Kasy łącznie ok. 2,25 mld zł.

Teraz jednak do klientów byłego SKOK-u pisze syndyk i żąda dorzucenia się do masy upadłościowej. Przykładowe wezwania publikuje m.in. portal Bankier czy blog Polak Potrafi 3.

Decyzją Syndyka (...) wzywam Panią/Pana do zapłaty na rzecz masy upadłości SKOK w Wołominie w upadłości likwidacyjnej kwoty 630 zł w terminie 7 dni od dnia doręczenia niniejszego wezwania

– czytają cytowani adresaci. Oczywiście kwoty są różne, w zależności od udziałów w SKOK-u.

Dlaczego syndyk wysyła takie wezwania? Bo ma takie prawo. SKOK Wołomin, jak sama nazwa wskazuje, był SPÓŁDZIELCZĄ Kasą. To oznacza, że nie należał do akcjonariuszy, udziałowców, założycieli itp., ale do KLIENTÓW. Przystępując do SKOK-u każdy podpisuje deklarację członkowską, wnosił swoje udziały w tej spółdzielni.

Prawo spółdzielcze, na której opiera się ustawa o SKOK, mówi, że „majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków”. Ustawa o SKOK dodaje, że „odpowiedzialność członków kas za straty powstałe w kasie, może zostać podwyższona w statucie kasy do podwójnej wysokości wpłaconych udziałów”, a swoim statusie SKOK Wołomin skorzystał z tej możliwości.

W listach od syndyka odbiorcy czytają, że każdy członek SKOK Wołomin jest zobowiązany do dopłaty 100 proc. wartości posiadanych udziałów. Czyli jeśli ktoś miał udziały za 300 zł (w SKOK-u Wołomin równały się one 300 udziałom), to teraz ma dopłacić kolejne 300 zł.

Syndyk daje na spłatę 7 dni, w przeciwnym razie grozi egzekucją, włącznie z procesem sądowym.

Mechanizm wyłudzeń kredytów w SKOK Wołomin, który przyczynił się do upadku Kasy, budzi wielkie kontrowersje. W ten sprawie zatrzymano już ponad 60 osób, skala wyłudzeń sięgnęła 800 mln zł. Również praca syndyka była mocno krytykowana. - Od chwili ogłoszenia upadłości SKOK-u Wołomin wchodzi pan Kochański [syndyk- red.], który od razu wszystko likwiduje. Wszystko. Bez żadnych list wierzytelności składa wniosek do sądu o sprzedaży kredytów z wolnej ręki - komentował dla money.pl Piotr Stasiewicz, Stowarzyszenie Wspierania Spółdzielczości Finansowej im. Św. Michała. - To jest posługiwanie się argumentami bez znajomości akt sprawy i specyfiki postępowania upadłościowego - kontrował syndyk.

Więcej o: