„Spodziewany spadek sprzedaży wiąże się z rosnącym ryzykiem ograniczenia bądź przerwania współpracy z kluczowym partnerem handlowym. Udział sprzedaży podmiotu, z którym trwają najtrudniejsze negocjacje, wynosi ok. 25 proc. całkowitej sprzedaży emitenta" – napisał Wawel w komunikacie.
Choć Wawel nie napisał konkretnie, o jakiego „kluczowego partnera handlowego” chodzi, nie ma wątpliwości, że to Jeronimo Martins, właściciel sieci dyskontów Biedronka. W 2015 r. Biedronka była zdecydowanie największym odbiorcą towarów Wawelu, udział przychodów ze sprzedaży producenta słodyczy do Jeronimo Martins wyniósł 25,6 proc. Przychody Wawelu od innych kontrahentów w 2015 r. nie przekraczały 10 proc.
Przez pierwsze trzy kwartały 2016 r., przychody netto Wawelu wyniosły 439 mln zł. Za cały rok zapewne mocno przekroczą 600 mln zł (ostatni kwartał to dla producenta słodyczy najlepszy okres w roku, za 2015 r. spółka osiągnęła przychody 631 mln zł pomimo nieco gorszych pierwszych trzech kwartałów niż w 2016 r.). Zniknięcie czekolad Wawel z półek Biedronki mogłoby kosztować firmę utratę nawet ponad 150 mln zł przychodów rocznie. Spółka zaznacza, że obecnie trudno o dokładne szacunki skutków i wpływu spadku sprzedaży na jej wyniki.
Po wtorkowym komunikacie krakowskiego producenta czekolad, jego kurs giełdowy spadł o ponad 10 proc.
. źródło: stooq.pl
Wawel nie mówi nic więcej. Ale chyba nie musi. Podobnie trudne negocjacje z Jeronimo Martins Wawel miał w 2015 r. Wówczas udało się dojść do porozumienia i słodycze krakowskiego producenta nie zniknęły z półek Biedronki, ale taka ostateczność również wchodziła w rachubę.
Biedronka ma dobrą pozycję negocjacyjną ze spółkami tak uzależnionymi od sprzedaży w jej sklepach jak Wawel. Sieci handlowe mogą dyktować korzystniejsze dla siebie warunki dostaw, np. dłuższe terminy zapłaty, czy stosować ceny, przy których zysk dostawców mocno topnieje.