W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaprezentowało projekt nowelizacji ustawy o opłatach abonamentowych, który ma na celu uszczelnienie poboru abonamentu RTV. Zakłada on m.in., że klienci operatorów telewizji kablowej i cyfrowej zostaną domyślnie uznani za posiadaczy odbiorników telewizyjnych i radiowych. Projekt nakłada na dostawców telewizji obowiązek przekazania danych klientów do systemu stworzonego przez Pocztę Polską.
Dane, które będą udostępnione, to będą dane podstawowe osoby, które zakładamy, że posiada odbiornik. To nie będą wszystkie dane dotyczące abonentów
– tłumaczył w ubiegłym tygodniu minister kultury Piotr Gliński, który jednocześnie zapowiedział, że nowelizacja ustawy wejdzie w życiu w ciągu 1-2 miesięcy od jej podpisania przez prezydenta. Być może już w czerwcu.
Projekt spotkał się z krytyką ze strony wielu operatorów. Głos w sprawie zabrały m.in. władze Cyfrowego Polsatu. Ich zdaniem nowelizacja ma jedynie charakter wybiórczy.
Projekt przedstawiony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie wspiera powszechności płacenia abonamentu, gdyż wprowadza rozwiązanie, które traktuje obywateli w sposób wybiórczy i ma dotyczyć tylko części społeczeństwa.
- czytamy w oświadczeniu Cyfrowego Polsatu.
Te wątpliwości podziela Paulina Smaszcz-Kurzajewska, dyrektor ds. komunikacji platformy nc+. W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl zwraca uwagę na fakt, że nowelizacja ustawy abonamentowej sprawi, że operator może zostać "potencjalnie zmuszony do ujawniania danych osobowych klientów wbrew ich woli, a także wbrew polskiej i europejskiej legislacji w zakresie ochrony danych osobowych."
Ponadto nowa ustawa wydaje się absolutnie niesymetryczna w zakresie równego traktowania obywateli, ponieważ sposób dostarczania treści telewizyjnych i stosowanych przy tym technologii nie powinien nikogo dyskryminować.
- podkreśla Smaszcz-Kurzajewska.
GIODO ma wątpliwości
Pomysł wciągnięcia operatorów płatnej telewizji do systemu poboru abonamentu RTV nie podoba się również Generalnemu Insperktorowi Ochrony Danych Osobowych. W ramach konsultacji prowadzonych przez resort kultury Edyta Bielek-Jomaa wydała opinię, w której wyraziła swoje wątpliwości nowelizacji ustawy abonamentowej.
Z informacji medialnych wynika, iż na 2018 r. planowane jest przedstawienie projektu przepisów zakładających pobieranie opłat abonamentowych razem z podatkiem dochodowym PIT i CIT oraz składką na KRUS. Nie wydaje się zatem uzasadnione przejściowe wprowadzanie regulacji opartej na innym modelu poboru tych opłat, zwłaszcza, iż wiąże się ono z przetwarzaniem – a co za tym idzie koniecznością zabezpieczenia – dużych ilości danych
Jednoczesnie Edyta Bielek-Jomaa zwróciła uwagę na fakt, że w przypadku nowelizacji ustawy abonamentowej dochodzić będzie do zmiany pierwotnego celu przetwarzania danych klientów, co w konsekwencji zmusi operatorów do zmiany warunków zawartych wcześniej umów. Zdaniem GIODO, takie działanie wydaje się "wątpliwe z punktu widzenia ochrony praw konsumentów, będących podmiotami tychże danych".
Po co to całe zamieszanie?
Edyta Bielek-Jomaa zwróciła uwagę na istotny fakt. Z jednej strony minister kultury Piotr Gliński zapowiada, że w jego resorcie trwają intensywne prace nad "dużą" ustawą medialną, która całkowicie zmieni sposób pobierania opłaty abonamentowej. Z drugiej strony jego resort w pośpiechu pracuje nad nowelizacją starej ustawy abonamentowej, która w założeniu i tak miałaby obowiązywać jedynie przez kilkanaście miesięcy.
Jak wyjaśnić to całe zamieszanie? W zasadzie istnieją dwie możliwości. Albo resort kultury ma świadomość, że przygotowanie i uchwalenie nowej ustawy do 2018 roku jest mrzonką (taki termin przewiduje dziś minister Gliński), albo sytuacja telewizji publicznej jest już tak tragiczna, że trzeba ją ratować kroplówką pieniędzy płynących od klientów operatorów płatnej telewizji. Oba scenariusze wydają się dziś równie prawdopodobne.
O trudnej sytuacji TVP mówią zresztą kilka miesięcy temu sam prezes TVP Jacek Kurski. Zasugerował on wówczas nawet, że bez uszczelnienia poboru abonamentu radiowo-telewizyjnego telewizja publiczna może nie przetrwać.
W warunkach kiedy nie ma realnego wsparcia abonamentowego, budżet realny oznacza „budżet śmierci”, tj. skasowanie wydatków na misję o 30 proc., śmierć ośrodków terenowych, odejście od koniecznych inwestycji, jak choćby upgrade do Full HD. De facto oznacza to zwijanie tej firmy.
W ubiegłym roku wpływy z abonamentu RTV wyniosły 749,9 mln zł, a zapłaciło go jedynie 1,12 mln spośród 3,2 mln zobowiązanych do tego gospodarstw domowych.