Ryanair wywołał prawdziwą furię wśród niemieckich związkowców

Strajk personelu naziemnego na berlińskich lotniskach nie jest problemem dla Ryanaira. By zastąpić nieobecnych, irlandzki przewoźnik sprowadził tam własnych pracowników. Wywołało to furię związków zawodowych.

Po raz drugi w tym miesiącu strajkuje personel naziemny berlińskich lotnisk Tegel i Schonefeld. Wyższych wynagrodzeń domaga się około 2 tys. pracowników. Chcą podwyżki płac od 1 euro do 12 euro za godzinę.

Wcześniejszy protest trwał od piątku rano do soboty rano (10-11 marca). Na obu lotniskach w Berlinie odwołano ponad 670 lotów. Drugi strajk rozpoczął się we wtorek i trwał do czwartkowego poranka – nie wystartowało ponad 580 samolotów.

Nowi pracownicy bez przeszkolenia?

Ryainair przechytrzył strajkujących i by zminimalizować zakłócenia w odprawach podczas strajku, sprowadził własnych pracowników. Obsługiwali oni pasażerów i pomagali przy rozładowywaniu bagaży.

Związki zawodowe w Berlinie twierdzą, że Ryanair swoim postępowaniem naruszył zasady bezpieczeństwa na lotniskach. Zwracają uwagę, że pracownicy irlandzkiego przewoźnika pracowali na lotniskach bez żadnego przeszkolenia w tym zakresie.

Jeden z największych związków zawodowych Verdi wypowiedział Ryanairowi wojnę. Jego przedstawiciele twierdzą, że mają dowody na to, iż podstawieni pracownicy załadowywali i rozładowywali bagaże ręcznie, bez wymaganego wyposażenia ochronnego. Dowody tego typu naruszeń zasad miały już trafić do władz niemieckich.

Związkowcy grożą, że w przyszłości nie będą informować o kolejnych akcjach protestacyjnych.

Ryanair zapewnia, że sprowadzony personel był w pełni przeszkolony. - To wstyd, że odwiedzający Berlin mają zakłócone plany podróży przez niewielkie liczby związkowców – pisze przewoźnik w oświadczeniu.

Zobacz też: Klimas: Tutaj był Jarmark Europa, jeansy marmurkowe z Turcji, a ja chciałam Paryż sobie robić [NEXT TIME]

Więcej o: