"Mamy biały dym. Negocjacje na temat wszystkich kwestii zostały zakończone" – powiedział rano dziennikarzom Euclid Tsakalotos, minister finansów Grecji, którego cytuje m.in. The Wall Street Journal, Reuters i Bloomberg. Teraz umowę musi zatwierdzić grecki parlament, a potem ministrowie finansów krajów strefy euro. Ich spotkanie zaplanowane jest na 22 maja. To będzie tak naprawdę ostatni moment, bo Grecja w lipcu musi spłacić 7,5 mld euro długu.
Ateny musiały złożyć wierzycielom ze strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego kilka obietnic. To głównie kolejne obniżki wydatków, jak cięcia w emeryturach i zmniejszenie poziomu kwoty wolnej od podatku. Grecy zobowiązali się też przeprowadzić reformy rynku pracy i prywatyzacje. Te obietnice cięć mogą spowodować, że przepchnięcie porozumienia przez grecki parlament nie będzie łatwe.
Oszczędności ciążą także wielu obywatelom kraju. W czasie, kiedy politycy dyskutowali, przed parlamentem, w ramach pierwszomajowych demonstracji, pojawiło się kilka tysięcy osób protestujących przeciw zaciskaniu pasa.
Protest Greków przed parlamentem w Atenach, 1 maja 2017 Thanassis Stavrakis (AP Photo/Thanassis Stavrakis)
Jest jednak nadzieja na ulżenie zmęczonym oszczędnościami. Porozumienie zakłada, że jeśli uda się przekroczyć ustanowione cele, rząd będzie mógł wprowadzić szereg działań, między innymi zmniejszających podatki.
Kluczowe jednak jest to, że zawarte w nocy porozumienia otwiera drogę do negocjacji na temat sposobu zmniejszenia zadłużenia kraju. Grecki dług publiczny sięga 180 proc. PKB.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł w raporcie z początku tego roku, że jeśli nic się nie zmieni, w 2060 roku, dług będzie już na poziomie 275 proc. PKB.
Od początku uruchomienia międzynarodowej pomocy finansowej dla Grecji, Ateny dostały już łącznie 260 mld euro. W trzecim pakiecie pomocowym, z 2015 roku, który jest wart 86 mld euro, MFW nie bierze oficjalnie udziału.
+++
Zobacz też: Prezes Rainbow: Firmy stają się nieefektywne, jeśli wszystko spoczywa na rękach prezesa