Alitalia oficjalnie poinformowała, że rozpoczyna proces upadłości. Decyzja jest następstwem braku porozumienia z załogą, której zaproponowano ocalenie firmy za cenę cięć w zatrudnieniu i pensjach. Miały spaść o 8 proc., pracę miało stracić ok 1,5 tys. z liczącej 17 tys. osób załogi.
Czytaj też: USA to raj? Przeciętny Amerykanin jest solidnie zadłużony.
Etihad, firma lotnicza z Abu Zabi, która posiada 49 proc. udziałów w Alitalii, wraz z włoskimi właścicielami spółki, miały dofinansować spółkę kwotą 2 miliardów euro.
Kiedy spółka zdecydowała, że niezbędne jest rozpoczęcie procesu upadłości, do akcji wkroczył włoski rząd. Poinformował o udzieleniu liniom kolejnej pożyczki. Kwota 600 mln euro ma zapewnić, że "wszystkie loty będą odbywać się bez zmian, zgodnie z rozkładem" - wyjaśnia agencja Bloomberg. Decyzja władz jest o tyle zaskakująca, że kilka dni temu Premier Włoch Paolo Gentiloni zapewniał, że nie ma planu nacjonalizacji linii.
Możliwe, że do ich bankructwa jednak nie dojdzie, bo podobny proces spółka rozpoczęła w 2008 roku. Wtedy uratowało ją partnerstwo z Etihad. Analitycy podkreślają, że od tego czasu straciła już łącznie 3 miliardy euro. Jak informuje BBC, 77 proc. Włochów ma dość podtrzymywania istnienia linii i chce, by pozwolono im upaść.
Pożyczka nie pozwoli jednak funkcjonować liniom dłużej niż ok. 6 miesięcy. Istnieje zatem potencjalne ryzyko, że w przyszłym roku Alitalia będzie mieć problemy z normalną działalnością - może zabraknąć środków na zakup paliwa.