A miało być tak pięknie. 18 kwietnia, kiedy Theresa May zaskoczyła świat, zgłaszając pomysł przedterminowych wyborów parlamentarnych, jej partia miała 23 punkty procentowe przewagi nad konkurentami z Partii Pracy. Z najnowszego sondażu YouGov (pierwszego po zamachach w Manchesterze) wynika, że stopniała ona do… 5 punktów procentowych.
Tym samym pomysł brytyjskiej premier, by wzmocnić swój rząd poprzez miażdżące zwycięstwo w przedterminowych wyborach może się okazać chybionym. May może zdobyć nawet mniej mandatów niż Cameron w wyborach w 2015 roku, wtedy uzyskał przewagę 12 mandatów. Jeżeli tak się stanie, niewykluczone że konserwatyści będą poszukiwali kolejnego lidera. To oznacza dodatkowe zamieszanie, którego rynki się boją. To również może skomplikować negocjacje z Brukselą. Funt więc traci.
Kurs brytyjskiego funta. Investing.com
Dzisiaj torysi – wg wspomnianego sondażu YouGov – mogą liczyć na 43 proc. głosów Brytyjczyków, Partia Pracy na 38 proc, Liberalni Demokraci na 10 proc., a Panie i Panowie z UKIP, której najbardziej znanym członkiem i przewodniczącym był Nigel Farage ledwo na 4 proc. To się oczywiście cały czas zmienia. Torysi od ostatniego badania stracili jeden punkt procentowy, laburzyści zyskali trzy.
Czytaj więcej: Negocjacje Londynu z Brukselą będą trudne. Oto kolejny dowód.
Brytyjczycy nie chcą twardego Brexitu?
- Ostatnie sondaże zdają się pokazywać, że społeczeństwo zdaje się nie być gotowe na hard Brexit, który może je mocniej uderzyć po kieszeniach – napisał w piątkowym komentarzu Marek Rogalski, analityk z DM BOŚ.
Partia Konserwatywna traci poparcie prawdopodobnie przez pogarszającą się kondycję brytyjskiej gospodarki – Anglicy zaczynają to już odczuwać. Słabnący od czasów referendum funt spowodował, że na Wyspach zaczęło być drożej. Brytyjczycy zaczęli mniej kupować - sprzedaż detaliczna w pierwszym kwartale tego roku zmniejszyła się o 1,4 proc., a w samym tylko marcu o 1,8 proc. w stosunku do danych odpowiednio z poprzedniego kwartału i miesiąca.
Najnowsze dane o wzroście PKB Wielkiej Brytanii mówią, że w pierwszym kwartale wyniósł on zaledwie 0,2 proc. w ujęciu kwartalnym. To wyraźne spowolnienie wzrostu – pod koniec 2016 roku gospodarka brytyjska rozwijała się w kwartalnym tempie 0,7 proc.
Czytaj więcej: Nie jedź do pracy w Wielkiej Brytanii. Czeka Cię 5 lat bez podwyżek.
Nowe pomysły laburzystów
Słabnąca koniunktura w gospodarce to nie jedyny problem torysów. Wyborców przekonują pomysły i krytyka Partii Pracy.
W programie wyborczym laburzyści proponują np. zlikwidowanie odpowiednika naszych umów śmieciowych. Ugrupowanie zaproponowało też podniesienie godzinowej pensji minimalnej, a także zniesienie opłat za studia wyższe.
Celnie również uderzyło w konserwatystów, sprzeciwiając się cięciom w budżecie niewydolnej brytyjskiej narodowej służbie zdrowia. Chcą również zbudować co najmniej milion nowych domów i przeznaczyć co najmniej połowę z nich na mieszkalnictwo socjalne, a także zatrudnić dodatkowych 10 tys. policjantów i 3 tys. strażaków. Ten ostatni postulat zyskał teraz – po zamachu w Manchesterze.
Laburzyści obiecują również nacjonalizację kolei i wodociągów oraz zwiększenie roli państwa na rynku dostawców energii. Chcą też podnieść podatki dla najbogatszych 5 proc. Brytyjczyków oraz firm. - Oczekujemy, że bogatsi i duże korporacje zapłacą nieco więcej i przestaną unikać obowiązków podatkowych. W dłuższej perspektywie spodziewamy się szybszego tempa wzrostu gospodarczego, napędzanego prywatnymi i publicznymi inwestycjami, który zadba o nasze finanse w przyszłości – mówił niedawno Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy.
Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”.