Niezadowolenie w ZUS. Związkowcy chcą 700 zł podwyżki do końca roku

Związki zawodowe działające w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych domagają się utrzymania warunków i poziomu zatrudnienia w Zakładzie oraz podwyżek płac. Jeśli ich żądania nie zostaną spełnione do 30 maja, będzie to oznaczało rozpoczęcie sporu zbiorowego z pracodawcą, co może zakończyć się też strajkiem.

Z listu do szefowej Zakładu prof. Gertrudy Uścińskiej, do którego dotarł reporter telewizji TVN24 wynika, że związki w ZUS chcą m.in. podwyżki o co najmniej 150 zł średnio na etat począwszy od 1 czerwca tego roku (z wyrównaniem od stycznia) oraz średnio 700 zł dla wszystkich zatrudnionych do końca tego roku (wliczając wcześniejsze 150 zł).

Związkowcy już wcześniej podnosili kwestię wynagrodzeń. Przykładowo, pod koniec kwietna apelowali do premier Beaty Szydło w związku z „trudną sytuację pracowników”. Argumentowano wtedy, "iż na Zakład nałożono kolejne zadanie w postaci ustawy obniżającej wiek emerytalny (wchodzi w życie od 1 października 2017r. i wtedy na emeryturę może przejść nawet kilkaset tysięcy osób - red.), bez dodatkowych środków z budżetu państwa, przy jednoczesnym ograniczeniu zatrudnienia w Zakładzie".

Poza tym, jak napisano w liście, wśród pracowników Zakładu panują negatywne nastroje, gdyż stali się oni "mimowolnymi ofiarami zamrożenia funduszu wynagrodzeń (lata 2010-2015) w sferze budżetowej. Nierealizowanie porozumień płacowych było również przedmiotem sporu zbiorowego jaki trwał w Zakładzie w latach 2011-2015".

Do strajku w ZUS daleko

W apelu zwracano też uwagę, że „średnie wynagrodzenie pracownika ZUS w oddziałach z uwzględnieniem kadry kierowniczej wynosi 3.020 zł. brutto. Pracownicy ZUS są jedną z najniżej uposażonych grup urzędniczych”.

Co na to kierownictwo Zakładu? Jego rzecznik, Wojciech Andrusiewicz, w rozmowie z TVN24 przyznaje, że pensje w firmie nie są zbyt wysokie, ale strajk jest mało realny. Poza tym budżet ZUS jest ustalany przez Sejm.

Więcej o: