Aldi w USA jest obecny już od ponad 30 lat. Obecnie prowadzi tam ok. 1600 sklepów w 35 stanach. Do końca 2018 r. ma pojawić się kolejnych 400, a 1300 ma zostać przeorganizowanych, łącznie za 1,6 mld dolarów. To, razem z planem ekspansji kosztującym ok. 3,4 mld dolarów, łącznie daje ok. 5 mld dolarów, które Aldi chce wyłożyć w najbliższych latach na rynku amerykańskim. Aldi w maju zapowiadał też wielkie cięcie cen – mają być nawet o 21 proc. niższe niż u konkurencji.
W tle wielkich planów Aldi jest rywalizacja z inną niemiecką siecią – Lidlem. Ten dopiero rusza na podbój Ameryki, ale ambicje ma spore. W ciągu tego lata ma otworzyć 20 sklepów (pierwszy już 15 czerwca). Kolejnych 80 dyskontów ma zostać otwartych do lata przyszłego roku. Wszystkie na wschodnim wybrzeżu USA, bo tam firma zbudowała już swoje centra dystrybucyjne. Potem Lidl ma co roku powiększać sieć sklepów w USA o ok. 100 rocznie.
Lidl na nowym rynku planuje rywalizować przede wszystkim ceną – zapowiada, że ceny będzie miał nawet o połowę niższe niż w innych supermarketach w Stanach. Konkurencja zaczyna więc „trenować”. Walmart testuje w 11 stanach obniżki nawet o 15 proc. Jak wynika z wypowiedzi analityków cytowanych przez Reuters, odzyskanie fotela lidera „taniości” może kosztować Wal-Mart 6 mld dolarów.
Lidl liczy, że za oceanem uda mu się powtórzyć to, co osiągnął na spółkę z Aldi na rynku brytyjskim. Tam agresywnymi promocjami udało się niemieckim sieciom odebrać część rynku takim lokalnym tuzom jak np. Tesco. Ale za oceanem może pójść trudniej, bo tam sieci detaliczne od lat prowadzą już wojnę cenową, m.in. z powodu naciskającej konkurencji z internetu, z Amazonem na czele. Jak przypomina Reuters, od 2014 r. w USA zbankrutowało 18 sieci spożywczych.
W Polsce Lidl ma ponad 600 sklepów, Aldi sześciokrotnie mniej.