My bardzo chcemy kupować amerykański gaz, a Amerykanie są chętni, żeby go tutaj sprzedawać – to jednozdaniowe podsumowanie gospodarczego wątku wspólnej konferencji prasowej prezydentów Polski i Stanów Zjednoczonych. Ale wśród szeregu wypowiedzi najbardziej intrygująca była krótka uwaga rzucona przez Trumpa. Powiedział, że Ameryka może podnieść cenę za swój gaz
Niewykluczone, że to tylko taki biznesowy żarcik Trumpa, który przecież wciąż czuje się i zachowuje jak biznesmen. Trump powiedział dokładnie „We may get your price up a little bit, but that’s ok”, po czym wskazując palcem na prezydenta Dudę powiedział, że jest twardym negocjatorem. To drugie zdanie sugeruje, że to wcale nie jest żarcik i że faktycznie rozmowy o cenie gazu się toczą.
Zresztą to całkiem logiczne. W zetknięciu z klientem, który nie ukrywa, że jest niezwykle mocno zainteresowany naszym towarem i nawet poczynił już spore inwestycje z nim związane (Gazoport) każdy poważny biznesmen przynajmniej spróbuje sprawdzić, czy nie da się tego towaru sprzedać rozochoconemu klientowi drożej. Można to wstępnie wysondować na przykład rzucając w przestrzeń taki być-może-żarcik.
ZOBACZ TEŻ: Donald Trump w Polsce. Nadzieja na wielkie kontrakty gazowe PGNiG z koncernami z USA
Oczywiście gaz nie jest towarem zwykłym, razem z nim mamy kupować bezpieczeństwo energetyczne. Uzyskamy je dzięki dywersyfikacji dostaw i dostawców i w efekcie likwidacji obecnego uzależnienia (coraz mniejszego, ale jednak) od Gazpromu. Amerykanie to wiedzą, dlatego mogą żądać więcej. Także ze względu na koszty transportu gaz, który będzie do nas płynąć morzem może być droższy niż ten w rurze z Rosji. PGNiG twierdzi wprawdzie, że w pierwszej czerwcowej dostawie cena była niższa, ale wiadomo, że nowy klient na początek zawsze dostaje ekstra promocję na zachęte. Cena w dostawach już po podpisaniu stałego kontraktu będą zapewne wyższe.
Ale nawet jeśli gaz z USA będzie znacząco droższy od rosyjskiego, to różnicę w koszcie może pokryć państwo na setki sposobów, a podatnicy w ten sposób będą finansować właśnie bezpieczeństwo energetyczne – czyli coś, co leży w ich interesie. Nie ma nic za darmo.
Uwaga Trumpa ma jednak jeszcze jeden aspekt i tu może zrobić się problem. Chodzi o polskie plany bycia gazowym hubem dla regionu, o czym także dziś mówił prezydent Duda
Bycie hubem to inaczej bycie pośrednikiem. Mamy dostęp do morza i gazoport, więc kupujemy gaz z USA, a potem odsprzedajemy go (zapewne z jakąś marżą, bo nic nie ma za darmo) państwom regionu, które też chcą zmniejszyć uzależnienie od Gazpromu, a same nie mają dostępu do morza (albo mają, ale nie mają gazportu). Polska jako swoich klientów widzi nie tylko Ukrainę, ale też inne państwa Europy Środkowej i zaiste jest to widok piękny. Tylko aby się spełnił nie można przesadzić z ceną.
ZOBACZ TEŻ: Nowy wielki kontrakt Airbusa. Sprzeda 140 samolotów Chińczykom. Jasny sygnał dla Trumpa?
Poziom uzależnienia od dostaw z Rosji i poziom obaw z tym związanych jest różny w róznych krajach Europy Środkowej. Dla nas dostawy gazu z USA, nawet po wyższej cenie i tak są korzyścią. Dla innych to może być nieco bardziej dyskusyjne, a w takiej dyskusji właśnie cena może grać kluczową rolę. W efekcie duch przedsiębiorczości wciąż obecny w Donaldzie Trumpie może nam popsuć plany biznesowe, bo na końcu może się okazać, że partnerzy z regionu nas lubią, ale gazu od nas nie chcą, bo jednak jest za drogi.
Na balonik próbny w formie być-może-żarciku wypuszczonego przez Trumpa warto więc jakoś odpowiedzieć. Niekoniecznie publicznie. Trump wprawdzie w zdaniu o podnoszeniu ceny powiedział też, że wszystko będzie w porządku („but that’s ok"), ale nie sprecyzował dla kogo.