Zgodnie z projektem nowej ustawy portale z treściami erotycznymi do kwietnia 2018 roku będą musiały uruchomić mechanizmy weryfikujące wiek odwiedzających je internautów.
Brytyjska organizacja walcząca z przemocą wobec dzieci NSPCC (NationalSociety for the Prevention of Cruelty to Children) ocenia, że projekt pomoże chronić młodych ludzi przed kontaktem z materiałami, które w młodym wieku są „bardzo szkodliwe”. W raporcie z 2016 roku NSPCC ostrzega, że 28 proc. niepełnoletnich przypadkiem trafiło w sieci na treści pornograficzne, a 19 proc. wyszukiwało je świadomie. Zdaniem NSPCC dotychczasowe kroki są niewystarczające.
Mimo to organizacja Open Rights Group, działająca na rzecz prywatności w swobody wypowiedzi w internecie, jest pełna obaw. Jednym z proponowanych mechanizmów jest stworzenie ogólnokrajowej bazy danych użytkowników, którzy odwiedzają strony dla dorosłych. Zapisanie się do takiej bazy miałoby być obowiązkowe.
– Weryfikacja wieku może doprowadzić do stworzenia przez pornograficzne firmy baz danych na podstawie osobistych informacji użytkowników, które będą wrażliwe na ataki w stylu Ashley Madison – skomentował szef ORG Jim Killick. W 2015 roku hakerzy ukradli i opublikowali dane milionów użytkowników Ashley Madison, portalu randkowego dla osób pozostających w związkach małżeńskich.
Killick obawia się też centralizacji danych w jednym miejscu, konkretnie na serwerach firmy Mind Geek, do której należą największe portale pornograficzne. – Sądzimy, że MindGeek może stać się Facebookiem kontroli wieku i zdominować brytyjski rynek – wyjaśnia.
David Kaye, sprawozdawca ONZ ds. promocji oraz ochrony prawa do wolności wyrażania opinii oraz wolności wypowiedzi uznał wręcz, że ustawa może naruszać prawa człowieka – konkretnie prawo do wolności wypowiedzi.
– Obawiam się, że przepisy te dadzą brytyjskiemu rządowi dostęp do informacji o tym co oglądają w sieci obywatele. Konieczność ujawnienia tożsamości narzucona przez prawo pozwoli władzom łatwiej identyfikować poszczególnych internautów, pozbawiając ich prawa do anonimowego wyrażania swoich opinii – napisał w liście do ambasadora Wielkiej Brytanii przy ONZ.