Alitalia to już naprawdę bardzo szybko tonący okręt. Zatopiony głównie przez tanich przewoźników.
Firma przynosi około miliona strat euro dziennie i na koniec lutego była zadłużona na ponad 3 mld euro. Teraz jest już na więcej o kolejne kilkaset milionów euro. Funkcjonuje bowiem wyłącznie dzięki, przyznanej w maju, rządowej pożyczce wysokości 600 mln euro. Ta pozwoli jej dotrwać do października, czyli do czasu, kiedy – jak ma nadzieję zarząd spółki i rząd Włoch – znajdzie się inwestor skłonny wyłożyć kolejne setki milionów euro na poważną restrukturyzację.
Czytaj więcej: W maju Ryanair rozpoczął sprzedaż biletów do 19 miast w USA i w Ameryce Południowej.
Problemy od lat
Nie będzie tu łatwo o szybki i szczęśliwy finał. Po pierwsze, Alitalia upada po raz drugi w ciągu dekady. Pierwszy raz weszła w postępowanie upadłościowe w 2008 roku, kiedy jeszcze była spółką państwową. Ówczesny premier Włoch, Silvio Berlusconi, sprywatyzował firmę – znaleziono grupę włoskich inwestorów chętnych na akcje przewoźnika, potem 49 proc. akcji sprzedano liniom Etihad ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
To niewiele pomogło. Podobnie, jak nieco wcześniejsze i późniejsze pomysły rządu Włoch dotyczącego przewoźnika. W sumie w ciągu dekady na ratowanie Alitalii włoscy podatnicy wydali około 7 mld euro. I z wielką niechęcią chcą ją dalej w jakikolwiek sposób finansować. To drugi poważny problem. Rzym wyklucza między innymi nacjonalizację przewoźnika.
Po trzecie, wiosną jego pracownicy odrzucili w referendum drugi zaproponowany przez zarząd spółki program naprawczy. Zakładał między innymi obniżenie wynagrodzeń o 8 proc. i zwolnienie 980 osób z ponad 12 tys. pracowników Alitalii. Odrzucenie programu spowodowało, że największy udziałowiec – Etihad – stracił zainteresowanie do jakichkolwiek poważniejszych kroków w firmie i myśli wyłącznie o redukcji swoich udziałów. Przyszli inwestorzy z pewnością już wiedzą, że z włoskimi związkami zawodowymi nie będą mieli lekko.
Czytaj więcej: Katar ma coś co wzbudza zazdrość. I nie jest to tylko gaz i ropa.
Zastrzeżenia Ryanaira
No i po czwarte, Ryanair choć złożył ofertę kupna Alitalii, to wcale nie chce tego zrobić za wszelką cenę. W poniedziałek mówił o tym dla BBC Michael O'Leary, szef irlandzkich linii lotniczych.
- Jesteśmy poważnie zainteresowani Alitalią, ale tylko jeżeli przejdzie znaczącą restrukturyzację, która da jej szansę zarabiać – mówił. I dodał, że nie chce, by w proces ratowania spółki włączał się dalej rząd Włoch.
Zapewne podobnie na problem patrzą inni oferenci. Włoskie media pisały pod koniec ubiegłego tygodnia, że Alitalia otrzymała 10 ofert – Ryanaira jest tylko jedną z nich. Tak więc w wypadku włoskiego przewoźnika jeszcze bardzo wiele rzeczy może się zdarzyć.
Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”.