W projekcie rozporządzenia czytamy:
Z uwagi na fakt, że w ustawowym terminie nie uzyskano porozumienia co do przyszłorocznej wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz minimalnej stawki godzinowej, konieczne jest podjęcie prac nad ich ustaleniem w drodze rozporządzenia Rady Ministrów. W przedkładanym projekcie kwota minimalnego wynagrodzenia za pracę wynosi 2100 zł oraz minimalnej stawki godzinowej 13,70 zł
Projekt przygotowuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ale musi je zatwierdzić cały rząd. Zgodnie z przepisami rozporządzenie musi zostać ogłoszone do 15 września.
Resort pracy kontra rząd
W tym roku sytuacja jest wyjątkowa, bo tym razem rząd w sprawie płacy minimalnej toczył spór nie tylko ze związkowcami i pracodawcami, ale także sam ze sobą. Bieżąca propozycja resortu minister Rafalskiej rózni się od ustaleń rządu z czerwca. Wtedy mieliśmy wersję z płacą minimalną na poziomie 2080 złotych, dziś mamy projekt rozporządzenia z płacą minimalną na poziomie 2100 złotych.
Resort pracy, który jest odpowiedzialny za projekt, od samego początku proponował kwotę 2100 zł oraz 13,7 zł za godzinę. Strona pracodawców - 2050 zł i 13,3 zł, a związkowcy od 2160 zł (Solidarność) do 2220 tys. zł (OPZZ).
Ponieważ partnerzy społeczni się nie dogadali, to rząd półtora miesiąca temu ogłosił swoją propozycję. Ale wtedy pierwotna wersja minister Rafalskiej przepadła i wygrała popierana przez wicepremiera Morawieckiego opcja 2080 złotych i 13,5 złotych minimalnej płacy godzinowej. Dziś resort pracy pomimo stanowiska rządu z czerwca wraca do swojego pierwotnego pomysłu.
Kto na tym zyska?
W rekomendacjach za przyjęciem kwoty 2100 zł czytamy, że sytuacja na rynku pracy jest tak dobra, a prognozy gospodarcze optymistyczne, że stać nas na to, żeby podnieść najniższe wynagrodzenie nawet o 5 procent, a nie o zgodny z ustawą minimalny pułap podwyżki - o 2,5 procent.
Pojawiają się konkretne wyliczenia, dla kwoty forsowanej przez resort pracy. Dowiadujemy się z nich, że w 2017 r. ok 1,4 mln osób zarabiało w Polsce najniższe wynagrodzenie.
Podwyższenie pensji minimalnej będzie kosztowało budżet państwa dodatkowe 164 mln zł w skali roku "z tytułu finansowania niektórych wynagrodzeń, składek i świadczeń, których wysokość relacjonowana jest do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę" (w tym m.in. 6,6 mln zł na ubezpieczenie społeczne duchownych, 6 mln za pracę więźniów).
Wyższa płaca minimalna to również wyższe zasiłki chorobowe. Szacuje się, że "wydatki na nie wzrosną o ok. 120 mln zł przy czym co najmniej 10 proc. tej kwoty będą stanowić wypłaty zasiłków chorobowych z FUS, natomiast reszta będzie kosztem pracodawców."
Ale mimo tych kosztów państwo i tak zarobi, bo wzrosną dochody z podatków i składek
"W wyniku wzrostu płacy minimalnej, zwiększą się wpływy do sektora finansów publicznych z tytułu podatku dochodowego oraz składek na ubezpieczenia społeczne, zdrowotne i fundusze. Łączny re-transfer do sektora wyniesie w przypadku wariantu proponowanego przez MRPiPS, 1,031 mld złotych." Per saldo korzyść dla budżetu z tytułu wyższej płacy minimalnej ma sięgnąć 348 mln złotych.
W efekcie wzrostu płacy minimalnej wzrosną również dochody rozporządzalne gospodarstw domowych. W wariancie proponowanym przez MRPiPS (2100 zł), dochody pracowników i ich rodzin wzrosną o 1,128 mld zł netto.
Kto za to zapłaci?
Korzyści w budżecie państwa i w budżetach pracowników sfinansują przedsiębiorcy.
W projekcie rozporządzenia podano, że w przypadku podniesienia płacy minimalnej do 2100 zł te większe firmy zapłacą 374 milionów złotych, a średnie, małe i najmniejsze aż 1,38 miliarda złotych. Dodatkowo około 501 mln zł kosztów poniosą instytucje publiczne zatrudniające osoby zarabiające płacę minimalną.
To wszystko przy założeniu, że rząd tym razem zgodzi się z projektem z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. O tym ile faktycznie w 2018 roku wyniosą pensja minimalna i minimalna stawka godzinowa dowiemy się najpóźniej 15 września.