- Po 5 miesiącach 2017 r. do Polski zaimportowano 3,8 mln ton węgla (w tym ponad 2,5 mln ton węgla do celów energetycznych i 1,3 mln ton węgla koksowego). Głównym kierunkiem, z którego węgiel trafił do Polski była Federacja Rosyjska - napisał Tchórzewski w odpowiedzi na interpelację poselską.
Dowiedzieliśmy się też z niej, że od stycznia do końca maja z Rosji zaimportowano ponad 2,3 mln ton węgla. Ponad 0,8 mln ton węgla trafiło do Polski z kolei z Australii -był to wysokiej jakości węgiel koksowy wykorzystywany w hutnictwie.
- W okresie styczeń-maj 2017 r. zaimportowano 0,5 mln ton węgla więcej niż w analogicznym okresie 2016 r. – poinformował minister.
Pomimo wzrostu importu węgla o 15 proc. Tchórzewski twierdzi, że od kilku lat ilość węgla, która trafia do Polski z importu jest na podobnym poziomie. Nie widzi też w tym poważnego problemu.
- Ilość importowanego węgla nie zagraża polskim producentom. Nie zachodzi również obawa o eliminację polskiego surowca z rodzimego rynku - uważa minister.
Czytaj więcej: Węgiel umiera w Europie. Zamykane są elektrownie węglowe.
Z danych, które podał minister wynika, że import węgla pokrywa kilkanaście procent jego zużycia w Polsce. Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) produkcja węgla kamiennego wyniosła w pierwszej połowie tego roku 37,8 mln ton, zaś sprzedaż - 33,4 mln ton.
Jest jednak wysoce prawdopodobne, że węgla będziemy kupować jeszcze więcej. To pochodna polityki energetycznej rządu, która kładzie nacisk na rozwój energetyki węglowej. Rząd głównie ją chce rozwijać.
Rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych – głównie wiatrowej – zablokował odpowiednimi regulacjami, z których najważniejsza to tzw. ustawa wiatrakowa z maja ubiegłego roku. Import węgla może okazać się konieczny, ponieważ zwiększenie wydobycia przez polskie kopalnie będzie prawdopodobnie zarówno trudniejsze, jak i bardziej kosztowne.
Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”.