10 lat temu zaczął się wielki kryzys finansowy. Ale wtedy wszyscy myśleli, że właśnie udało się go zażegnać

Rafał Hirsch
9 sierpnia 2007 roku francuski bank BNP Paribas zamroził swoje fundusze inwestujące na amerykańskim rynku nieruchomości. Świat pierwszy raz dowiedział się wtedy, że genialna maszynka zamieniająca hipoteki ubogich Amerykanów w "bezpieczne" papiery wartościowe już nie działa. Katastrofę tego dnia zażegnał jednak Europejski Bank Centralny.

Słowa o tym, że „świat się dowiedział” są przesadzone. Informacja nie przedostała się wtedy do żadnych telewizyjnych dzienników, ani na pierwsze strony najpopularniejszych gazet. News pozostał raczej w wąskim gronie osób przyglądających się rynkom finansowym. A ponieważ udało się szybko opanować panikę, spora część komentatorów była skłonna traktować to jako jednorazową ciekawostkę. 

10 lat temu Polska była zajęta tym, że nadchodzą wybory. 9 sierpnia Donald Tusk spotkał się z Lechem Kaczyńskim w tej sprawie. Kilka dni później na wybory zgodził się rządzący PiS, który potem te wybory przegrał. Gospodarka rosła o prawie 7 procent, mieliśmy hossę na rynku mieszkań, kto się nie bał brał kredyt we franku, bo frank taniał, a złoty się umacniał. Giełda wprawdzie trochę spadała, ale jeszcze nikt nie zauważył, że hossa skończyła się już miesiąc temu i na poziom z lipca 2007 nie wróci przez kolejne 10 lat (a może i dłużej). 

ZOBACZ TEŻ: 10 lat temu skończyła się w Polsce wielka hossa. Strat, które nastąpiły potem, niektórzy nie odrobią nigdy

Globalny kryzys finansowy na całego wybuchł dopiero 13 miesięcy później. Ale rozpoczął się tak naprawdę w sierpniu 2007. Dokładnie 10 lat temu.

Szok pierwszy: BNP Paribas

9 sierpnia 2007 roku rano największy francuski bank BNP Paribas nagle ogłosił, że zamraża swoje fundusze inwestujące w amerykańskie obligacje oparte na kredytach hipotecznych gorszej jakości (tzw. subprime). Wartość pieniędzy w tych funduszach wynosiła 1,6 miliarda euro. Klienci funduszu w tym momencie stracili do nich dostęp. Oni pierwsi poczuli, że świat się zmienił. 

Uzasadnienie decyzji BNP Paribas wprawiło znawców rynku w osłupienie. Otóż Francuzi zamrozili fundusze, bo sami nie wiedzieli jak mają je dalej wyceniać. To oznaczało też, że pieniędzy ulokowanych w obligacjach nie ma jak odzyskać. Okazało się, że rynek obligacji, w które inwestują wygląda od pewnego czasu tak, jakby w ogóle przestał istnieć – nikt już tym nie chce handlować.  

Nie chce, bo się boi, a boi się, bo amerykański rynek nieruchomości będący fundamentem dla tych obligacji już od dłuższego czasu leci w dół. Zresztą dziś znamy tę historię dobrze z książek i filmów. 

Ciekawe jest to, że wtedy, 9 sierpnia 2007, udało się opanować panikę.

Szok drugi: EBC

Uspokoił wszystkich Europejski Bank Centralny. EBC zdał sobie sprawę z tego, że BNP Paribas nagle przez swoją decyzję stracił wiarygodność na rynku. To znaczy, że żaden inny bank nie będzie chciał mu pożyczyć żądnych pieniędzy, a to oznacza poważne ryzyko utraty płynności i rychłego bankructwa.

Ale jeszcze gorsze było to, że inne banki zaczęły się obawiać, że problemy z płynnością BNP Paribas pociągną w dół także jeszcze inne banki, które wcześniej pożyczyły kasę Francuzom, a teraz nie są w stanie jej odzyskać. Zaraza wzajemnej nieufności zaczęła się rozprzestrzeniać błyskawicznie po całej strefie euro. 

W efekcie każdy z banków zaczął podnosić cenę, za którą może udostępnić innym swoje środki. Cenę, czyli stopę procentową. Nagle wystrzeliła ona w górę i było jasne, że mamy tak zwany „credit crunch”. System się zaciął i przestał działać. 

I wtedy na rynek wszedł Europejski Bank Centralny i zrobił restart. Udostępnił wszystkim 95 miliardów euro. Wydrukował, podopisywał bankom do ich rachunków w banku centralnym. Po to, żeby wszyscy byli spokojni, że każdy dostanie swoje pieniądze z innego banku, bo każdy bank ma tyle ile trzeba. Nikt nie upadnie, można się rozejść. I to wtedy podziałało.

Dziś, kiedy wiemy jak dużo pieniędzy banki centralne wstrzyknęły w rynek w ostatnich dziewięciu latach nie robi to specjalnie dużego wrażenia. Ale wtedy był to ruch rewolucyjny i przełomowy. To był szok równie duży jak ten związany z funduszami BNP Paribas. 

Rynek dostał w twarz dwa razy jednego dnia. Rano dowiedział się, że rynek subrime w USA przestał istnieć, a kilka godzin później dowiedział się, że Europejski Bank Centralny zachowuje się jak Batman, który łamiąc prawa fizyki i uznane tradycje po prostu wchodzi i robi porządek, po czym bez słowa wychodzi. To było bardzo dziwne, ale skuteczne. Rynek bankowy w strefie euro wrócił do normy. Wtedy katastrofy jeszcze udało się uniknąć.

Reszta jest historią 

Problem w tym, że amerykański rynek nieruchomości od normy coraz bardziej się oddalał. Widziało to już wtedy coraz więcej osób, niektórzy krzyczeli o tym w telewizji. Im bardziej powszechna była obawa przed krachem tym szybciej się do niego zbliżaliśmy. 

Lehman Brothers upadł we wrześniu 2008. Fed nie mógł mu pomóc, bo nie znalazł w nim niczego, co by się nadawało na zastaw pod pożyczkę ratunkową. A zgodnie z prawem ratować można było tylko taki bank, który był zdrowy i miał coś, żeby dać w zastaw. BNP Paribas w sierpniu 2007 jeszcze był zdrowy, Lehman trzynaście miesięcy później był już śmiertelnie chory. 

Potem była panika, potem recesja. Rządy zadłużyły się ratując padające banki, potem niektóre same przez to bankrutowały. Po recesji nic w gospodarce nie było już takie samo jak wcześniej. Firmy inwestują ostrożniej, pracownicy już nie żądają podwyżek płac, tak jak robili to kiedyś. Banki centralne, aby reanimować gospodarkę po zapaści, pompowały w nią biliony, ale tylko z umiarkowanym skutkiem.

Wszystko rośnie wolniej, wszyscy są ostrożniejsi. Kilka cięższych lat w gospodarce przełożyło się na wybory polityczne społeczeństw. Zmieniły się narracje i punkt widzenia. Świat dziesięć lat później jest zupełnie inny. Jeśli w przyszłości nie czeka nas nic wyjątkowo głupiego, to jest szansa, że kryzys finansowy 2008 będzie najważniejszym globalnym wydarzeniem w naszym życiu. Zakres zmian, który uruchomił na całym świecie był większy niż atak na World Trade Center siedem lat wcześniej. 

Ale warto pamiętać, że kryzys roku 2008 tak naprawdę pierwszy raz ujawnił się w sierpniu roku 2007. Dokładnie 10 lat temu.

Więcej o: