Po pierwsze: Juncker twierdzi, że waluta euro powinna łączyć, a nie dzielić, więc docelowo powinna stać się walutą całej Unii. Nie jest to samo w sobie nic nowego, ale nowy jest pomysł utworzenia czegoś, co szef Komisji Europejskiej nazywa „instrumentem akcesyjnym”.
Chodzi o pomoc techniczną, ale też pomoc finansową dla państw, które chcą wejść do euro i się do tego przygotowują. Koszty tych przygotowań Bruksela częściowo może wziąć na siebie.
Po drugie: Juncker zaproponował cały szereg zmian w funkcjonowaniu Unii. Jego zdaniem powinien powstać unijny minister finansów i gospodarki. Powinna nim być osoba, która dziś pełni funkcję unijnego komisarza ds. finansów.
Osoba ta w przyszłości powinna automatycznie być też wiceszefem komisji i szefem eurogrupy (grupa ministrów finansów państw strefy euro). Powinien odpowiadać przed Parlamentem Europejskim. Powinien koordynować wszystkie instrumenty finansowe odpalane w razie kryzysu czy recesji.
Z kolei istniejący fundusz ratunkowy ESM ma zostać przekształcony w Europejski Fundusz Walutowy. Konkretny projekt przepisów na ten temat ma zostać przedstawiony w grudniu.
Po trzecie: niektóre decyzje Komisja Europejska powinna móc podejmować większością kwalifikowaną, a nie jednomyślnie. Muszą się na to zgodzić wszystkie państwa, ale zdaniem Junckera nie trzeba do tego zmieniać traktatów unijnych. Szef Komisji Europejskiej chciałby aby decyzjami opartymi o większość, a nie jednomyślność regulować na przykład kwestie jednolitego opodatkowania CIT, VAT i podatku od transakcji finansowych.
Po czwarte: Juncker zapewnił, że nie chce utworzenia osobnego parlamentu, ani osobnego ministerstwa finansów dla strefy euro. W ten sposób sprzeciwił się więc pomysłowi „Europy dwóch prędkości”.
Po piąte: Juncker chce powołać unijną instytucję pilnującą tego, co się dzieje na rynku pracy, na wzór już istniejącej europejskiej instytucji monitorującej rynek bankowy. Zdaniem Junckera pracownicy za taką samą pracę w tym samym miejscu powinni dostawać takie same pieniądze. Czyli pracodawcy nie powinni niektórym pracownikom płacić mniej tylko dlatego, że pochodzą z kraju, w którym poziom płac jest inny.
Po szóste: usłyszeliśmy zapowiedź postawienia kolejnego kroku w polityce klimatycznej Unii. Wkrótce Komisja ma przedstawić propozycje redukujące emisję dwutlenku węgla w transporcie. Tę zapowiedź Juncker uzupełnił o interesującą krytykę polityki Donalda Trumpa, mówiąc, że "w obliczu upadku ambicji Stanów Zjednoczonych Europa zapewni, że ponownie uczynimy naszą planetę wielką" (Set against the collapse of ambition in the United States, Europe will ensure we make our planet great again)
Po siódme: Juncker wezwał do natychmiastowego włączenia Bułgarii i Rumunii do strefy Schengen. Chorwacja ma do niej wejść tak szybko, jak tylko sama będzie na to gotowa. Perspektywy wejścia do Unii dla państw z Bałkanów Zachodnich (Serbia, Czarnogóra, Albania, Macedonia) mają pozostać otwartę. Juncker natomiast wykluczył z grona państw mile widzianych w Unii Turcję.
Po ósme: Juncker nakreślił wizję niesamowicie odważnych zmian politycznych w Unii Europejskiej. Mówił jednak o nich jak o czymś, co jemu osobiście się podoba i co proponuje. O żadnych wiążących decyzjach w tych sprawach nie ma na razie mowy. Jedyny konkret to zapowiedź przedstawienia nowych propozycji dotyczących finansowania partii politycznych i fundacji.
Szef KE chciałby aby w wyborach do Parlamentu Europejskiego listy wyborcze były ponadnarodowe – czyli zapewne nie głosowalibyśmy w nich na kandydatów np.PiS, czy PO, ale kandydatów Europejskiej Partii Ludowej, albo liberalnej partii ALDE itp. Juncker wspomniał jednak, że wie, że ten pomysł ma wielu przeciwników.
Szef Komisji zaproponował też przesunięcie politycznego środka ciężkości w Unii w stronę stanowiska szefa Rady Europejskiej, czyli tak zwanego prezydenta Unii (dziś to stanowisko piastuje Donald Tusk). Juncker chciałby aby prezydent Unii był wybierany po prawdziwej, ogólnoeuropejskiej kampanii wyborczej. Dzięki temu zwycięzca wyborów dysponowałby silnym mandatem politycznym. Juncker nie powiedział wprost czy miałyby to być wybory powszechne, czy wybory w Parlamencie Europejskim. Powiedział natomiast, że prezydent Unii byłby wybierany tak samo jak inni liderzy państw.
Dodatkowo jego stanowisko zostałoby połączone z funkcją szefa Komisji Europejskiej. W ten sposób byłby on niekwestionowanym liderem politycznym całej Unii.
Jednak aby to wszystko stało się rzeczywistością musi się na to zgodzić cała Unia Euorpejska. Juncker tylko przedstawił pomysły.