Pesa od pewnego czasu zmaga się z wyzwaniami finansowymi. Zaszkodziła jej między innymi rezygnacja PKP Intercity z dokupienia pociągów od bydgoskiego producenta - taką możliwość zawierała umowa między firmami i Pesa liczyła, że zostanie ona wykorzystana. Po decyzji PKP w maju tego roku, Pesa ostrzegała, że może to negatywnie przełożyć się na jej kondycję finansową.
Rezygnacja PKP z zamówienia dołożyła się tylko do problemów Pesy, która – jak przypomina Puls Biznesu - w poprzedniej perspektywie unijnej podjęła się wielu kontraktów. Musiała je potem wykonać w krótkim czasie, miała problem z dotrzymaniem terminów, więc część zamawiających zażądała kar umownych. Do tego po kumulacji zamówień przyszły spokojniejsze czasy - w oczekiwaniu na kontrakty z nowej perspektywy unijnej. Zatrudnieni wcześniej pracownicy nie zawsze mieli co robić.
Czytaj też: Tak zmienia się polska kolej. Jeździmy coraz nowszymi pociągami
Potem firma zmieniła prezesa (co zresztą przygotowywane było od kilku lat) - został nim Robert Świechowicz. W wywiadzie udzielonym portalowi rynek-kolejowy.pl prezes zapewnił, że problemu z przestojami produkcji już nie ma i najtrudniejszy okres firma ma za sobą. Potrzebuje jednak dodatkowych środków na realizację zamówień i dalszy rozwój. Jako jedną z możliwości prezes przedstawiał w tej rozmowie udział inwestora.
Teraz "Puls Biznesu" pisze, że mógłby nim być EBOR. Udział tej europejskiej instytucji miałby umożliwić wsparcie ze strony Polskiego Funduszu Rozwoju. Gdyby PFR sam chciał wspomóc Pesę, mogłoby to zostać potraktowane przez Brukselę jako niedozwolona pomoc publiczna.
Bydgoska firma nie chce komentować tych informacji, a prezes zapewnia, że jej sytuacja jest stabilna.
Pesa pod obecną nazwą działa od 2001 roku, ale początku firmy sięgają jeszcze XIX wieku. Zajmuje się produkcją i naprawą pojazdów szynowych - pociągów i tramwajów. Zatrudnia trzy tysiące osób.
+++