Im silniejsze niedobory doświadczonych pracowników odczuwają londyńskie banki, tym bardziej rosną przewidywane koszty brexitu – podaje Bloomberg, powołując się na osoby zaznajomione z tematem.
- Nie ma wątpliwości, że koszty są znacząco wyższe niż banki początkowo oczekiwały – twierdzi partner w PricewaterhouseCoopers Jon Terry. – Na lokalnych rynkach Unii Europejskiej nie ma wystarczającej liczby wykwalifikowanych pracowników, którzy sprostaliby oczekiwaniom banków, więc konieczne będą kosztowne relokacje z innych obszarów. A duża część ludzi wcale nie chce się przeprowadzać.
Jednym z przewidywanych skutków brexitu będzie to, że mające dziś siedzibę w Londynie instytucje rynków finansowych zaczną się rozglądać za nowymi siedzibami. Najpoważniejszymi kandydatami są Frankfurt, Paryż, Amsterdam lub Dublin.
Zdaniem Terry’ego żadne z tych miejsc nie jest jeszcze gotowe, by stać się finansową stolicą świata. A koszt pracownika, który w Londynie zarabiał 1 mln funtów, w jednym z miast kontynentu może śmiało wynieść 1,5 mln po uwzględnieniu podatków, zakwaterowania, edukacji dzieci itd.
Na razie niewiele banków wyjawiło swoje plany na temat przyszłości zatrudnienia. Jednym z tych niewielu jest HSBC, który przyznał, że przeniesienie 1000 miejsc pracy z Londynu do Paryża będzie kosztować ok. 300 mln dolarów.
Ostatni Indeks globalnych centrów finansowych (Global Financial Centres Index), badający opinie ekspertów z branży wykazał, że pomimo widma brexitu Londyn pozostaje światowym numerem 1, w dalszym ciągu wyprzedzając Nowy Jork i Hong Kong, nie wspominając o Frankfurcie, który zajął dopiero 11. miejsce czy Paryżu (26.). Nic dziwnego, że eksperci nie chcą się wyprowadzać.
– Mam mnóstwo europejskich przyjaciół, którzy żyją tutaj już od dziesiątków lat, rozwijają tu kariery, pozwalają dorastać tu swoim dzieciom i nazywają Londyn swoim domem – komentuje dla Bloomberga Alex Howard-Keyes, dyrektor finansów w Alderbrooke. – Nie podoba im się wizja wyjazdu.