Zgodnie z uchwaloną w 2015 r. ustawą o współczesnym niewolnictwie (Modern Slavery Act), każda duża brytyjska firma musi przygotowywać roczne raporty związane z przestrzeganiem praw człowieka w całym łańcuchu dostaw. W oświadczeniu musi m.in. zidentyfikować zagrożenia związane z niewolnictwem i handlem ludźmi.
Obowiązek nie jest przestrzegany. Z 3939 firm, które powinny złożyć oświadczenie, zrobiło to tylko 1683 - to mniej niż połowa.
Jaya Chakrabarti, prezes Tisc uważa, że dane te są alarmujące, ponieważ część z firm, które nie wypełniły wymogów prawa, zrobiła to celowo i może mieć coś na sumieniu.
Podobne obawy znaleźć można w opublikowanym w środę raporcie Core Coalition, w którym pod kątem niewolnictwa zanalizowano ponad 50 marek konsumenckich sprzedawanych w Wielkiej Brytanii. Podejrzane są firmy kosmetyczne i wydobycie w Indiach miki, wykorzystywanej w kosmetykach.
Na celowniku znalazły się także firmy produkujące wyroby czekoladowe, chodzi o ryzyko pracy dzieci i pracy przymusowej na plantacjach kakao w Afryce Zachodniej. Być może na sumieniu mają także coś brytyjskie firmy jubilerskie, mowa tutaj o ryzyku nadużyć związanych z wydobyciem złota. Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że prawie 1 milion dzieci pracuje w kopalniach złota na całym świecie.
Ale Brytyjczycy mają też problemy ze współczesnym niewolnictwem i handlem ludźmi u siebie. Według Narodowej Agencji ds. Przestępczości (NCA), prowadzonych jest dziś w tej sprawie ponad 300 dochodzeń w każdym większym mieście w kraju. NCA szacuje, że ofiarą handlu ludźmi i niewolnictwa w Wielkiej Brytanii pada 10 do 13 tys. osób, jednak zdaniem mediów to tylko wierzchołek góry lodowej.
Ocenia się, że 16 proc. ofiar niewolnictwa na Wyspach to Polacy.