Jeśli twoje aspiracje są zbyt wielkie, ale nie masz ich jak zrealizować, może to prowadzić do konfliktów, przemocy i słabości. To katastrofa do której zmierzamy.
- tymi słowami Jim Yong Kim, szef Banku Światowego, ostrzegł na konferencji w Waszyngtonie przed zmianami na rynku pracy, które zachodzą na skutek automatyzacji.
W związku z tym nieodwracalnym i nieuniknionym procesem politycy, zdaniem Younga, powinni kłaść większy nacisk na inwestycje związane z edukacją i zdrowiem. Tylko odpowiednie inwestowanie w kapitał ludzki może zapobiec ewentualnym problemom związanym z rewolucją na rynku pracy.
Niezależnie od tego, jak kiedyś będzie wyglądała ekonomia, jednego możemy być dziś pewni. W przyszłości będziemy potrzebować ludzi, którzy potrafią się uczyć. Roboty zastąpią bowiem miliony mniej wykwalifikowanych robotników.
- stwierdził.
Równie poważnie zabrzmiały słowa Christine'y Lagarde, szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Według niej światowa ekonomia musi dostosować się do zmian.
Wzrost będzie zbyt słaby, pracy będzie za mało. Nasz system nie wytrzyma starzejącego się społeczeństwa. Nasze finanse będą niegotowe na przyszłe wstrząsy.
- ostrzega Lagarde.
Zarówno roboty, jak i sztuczna inteligencja, algorytmy, sztuczne umysły, będą wypychać ludzi z rynku pracy. Według World Economic Forum w ciągu 5 lat zatrudnienie może stracić nawet o 5 mln osób.
Czytaj też: Rewolucja już się rozpoczęła i niewiele można zrobić. Roboty odbierają pracę.
Zmiany zajdą też w Polsce. Według autorów raportu „Aktywni + Przyszłość Rynku Pracy” zrealizowanego na zlecenie serwisu Gumtree.pl w ciągu najbliższych 25 lat w Polsce zagrożonych automatyzacją będzie średnio 40 proc. miejsc pracy. Poza prostymi, powtarzalnymi pracami, automatyzacji i cyfryzacji ulegnie też spora grupa zawodów związanych z przetwarzaniem i obróbką danych, przede wszystkim finansowych.