Kilka dni temu mBank zajął należące do Almy pakiety akcji Krakchemii i Vistuli. Pakiety te były użyte jako zastaw rejestrowy dla kredytów, jakie bank udzielił chylącej się ku upadkowi sieci sklepów. Sytuacja Almy nadal jest na tyle zła, że 2 października bank po prostu wziął, co jego – 25,39 proc. udziałów w Krakchemii i 3,8 procenta udziałów w Vistuli. Nie była jednak jego celem jakakolwiek forma zwiększenia czy też przejęcia kontroli nad Krachemią i Vistulą, bo od razu zdecydował się te papiery sprzedać.
Zgłosił się po nie Jerzy Mazgaj, który miał też wcześniej udziały w obydwu firmach, w Almie był również prezesem. Za pakiet akcji Krakchemii zapłacił 4,8 miliona złotych, a za akcje Vistuli 22,6 miliona. Dzięki temu biznesmen, jak informuje Bankier.pl, osiągnął poziom 32,91 procenta udziałów w Krakchemii i 8,94 proc. w Vistuli (razem z innymi transakcjami).
Z Krakchemią związany jest jeden dość znaczący szczegół, dodający historii smaczku. Jerzy Mazgaj, 2 października sprzedał bowiem 11,8 procent udziałów w Krakchemii prezesowi spółki, który jest poniekąd wskazanym przez niego człowiekiem. Pozornie nielogiczny krok Mazgaja jest bardzo dobrze uzasadniony – gdyby nie ta operacja, 5 października Magzaj musiałby ogłosić z mocy prawa wezwanie do sprzedaży akcji, gdyż przekroczyłby próg zaangażowania wynoszący 33 procent. A dzięki swojej kombinacji udało mu się zatrzymać na poziomie 32,91 procenta swojego formalnego zaangażowania.
Dodatkowo, za pośrednictwem Krakchemii Mazgaj kontroluje też dodatkowy pakiet akcji Vistuli, co daje mu pośrednio trzecie miejsce wśród akcjonariuszy spółki. Większe udziały posiadają tylko OFE PZU Złota Jesień i Ipopema TFI.