Do samego końca debaty nad poprawką członkowie rządu Theresy May robili wszystko, by posłowie zagłosowali tak, jak chciał rząd. Kiedy 309 deputowanych poparło poprawkę (przeciw było 305) dającą parlamentowi prawo do ostatecznego zatwierdzenia porozumienia z Komisją Europejską w sprawie Brexitu, pojawiły się natychmiast głosy, że to prestiżowa porażka premier May.
- Parlament odzyskał kontrolę - skomentował wynik głosowania Guy Verhofstadt, nawiązując do hasła zwolenników Brexitu. - To dobry dzień dla demokracji – dodał.
Poprawka jest częścią dyskutowanego właśnie w brytyjskim parlamencie projektu ustawy o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii. Ustawa ma zapewnić, że 12 tysięcy zapisów unijnego prawa, które obowiązywały w wyniku członkostwa w UE nie zniknie z dnia na dzień po opuszczeniu Unii. Poprawkę zgłosił członek Torysów Dominic Grieve, który przekonywał, że rząd nie może mieć „czeku in blanco” w sprawie Brexitu.
Jeżeli poprawka utrzyma się w ostatecznym kształcie ustawy, to da ona parlamentowi swoiste prawo weta wobec warunków Brexitu. Szef Partii Pracy, Jeremy Corbyn skomentował na Twitterze, że jest to upokarzająca porażka dla Theresy May.
W Izbie Gmin dominują zwolennicy pozostania Zjednoczonego Królestwa w Unii. Głosowanie nad poprawką udowadnia, że Theresa May będzie musiała się z nimi liczyć i pamiętać o nich negocjując warunki Brexitu.
Ustawa o wyjściu z Unii jest bardzo ważna dla gospodarki Zjednoczonego Królestwa (oraz np. mieszkających na Wyspach Polaków). Jeżeli nie zostanie przyjęta, wszystkie unijne przepisy obowiązujące w Wielkiej Brytanii przestaną obowiązywać w dniu wyjścia z UE, gdyż nie są one częścią prawa krajowego. Oznaczałoby to chaos i choćby utratę praw do pracy i pobytu wynikających z wspólnotowych przepisów.
***