Warszawski salon Reserved został zaprojektowany według konceptu "open to public".
- Zgodnie z nim wszystko musi znajdować się na linii wzroku klienta i w zasięgu jego ręki. Dzięki temu, klienci bez przekraczania progu będą w stanie objąć wzrokiem całą kolekcję - mówi Olimpia Patej, Dyrektor ds. Inwestycji LPP.
W sklepie znajdują się udogodnienia dla klientów (jak inteligentny system klimatyzacji czy drzewko, przy którym można naładować telefon, także bezprzewodowo), pracowników (system sprawdzania zajętości przebieralni) oraz samej firmy (czujniki sprawdzające natężenie ruchu w różnych częściach sklepu).
Nowy sklep Reserved w Złotych Tarasach fot. Michał Zaranek / materiały prasowe LPP
To standard, który wcześniej firma wdrożyła w Gdańsku, a za granicą w Berlinie i w Londynie - tam salon Reserved działa przy prestiżowej Oxford Street.
Jak mówią przedstawiciele spółki, londyńska placówka generuje najlepszą sprzedaż ze wszystkich sklepów grupy. Według danych za listopad znalazła się pod tym względem na pierwszym miejscu. Kolejne cztery zajęły także zagraniczne salony. Nowy flagowiec w Warszawie ma szansę wejść do tej czołówki - Złote Tarasy to popularne centrum handlowe, które rocznie odwiedza około 20 mln klientów.
- Planujemy jeszcze do końca tego roku otworzyć 20 nowych sklepów - zapowiada Olimpia Patej. Będą to sklepy wszystkich marek LPP (poza Reserved firma ma jeszcze marki Cropp, House, Mohito i Sinsay), w Polsce, ale przede wszystkim na Ukrainie i w Rosji.
Wszystkie nowe sklepy Reserved mają powstawać w koncepcji "open to public". Cześć z nich w podwyższonym standardzie - i to są właśnie salony flagowe. W najbliższym czasie - 27 grudnia - LPP otworzy kolejny flagowy salon, tym razem w Moskwie.
W przyszłym roku spółka wejdzie na trzy nowe rynki - to Kazachstan Izrael i Słowenia. Łącznie zamierza otworzyć ponad 70 nowych salonów (teraz ma blisko 1700). Najsilniej ma być rozwijana sieć najmłodszej marki spółki - Sinsay. Liczba salonów Sinsay wzrośnie aż o 25 proc. w 2018 roku.
Te ambitne plany wiążą się też z pewnymi wyzwaniami. LPP, jak wiele innych firm w Polsce, szczególnie z branży handlowej, odczuwa problemy związane z sytuacją na rynku pracy.
- Trudność w zdobyciu personelu do pracy i rosnące wymagania płacowe są odczuwalne - mówi next.gazeta.pl Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP. Firma podnosi więc pensje pracownikom sklepów. - W Polsce minimalne wynagrodzenie rośnie w przyszłym roku o 6 proc., my musimy być konkurencyjni, czyli mówimy o podwyżkach rzędu 7-8 proc. dla sprzedawców - zapowiada wiceprezes. To nie jedyny sposób na poradzenie sobie z niedoborem pracowników. - Staramy się też zoptymalizować pracę w sklepach, żeby sprzedawca mógł tylko sprzedawać - mówi Przemysław Lutkiewicz.
Kolejnym wyzwaniem na (prawdopodobnie) przyszły rok jest też wejście w życie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele. Dla LPP to istotna kwestia, bo niedziele generują 18 proc. sprzedaży tygodniowej. Być może w jakiś sposób uda się niedzielny spadek zrekompensować sprzedażą internetową, na którą spółka mocno postawiła już w tym roku.
- Cały czas dostosowujemy strony internetowe, żeby można było kupować przez smartfony, bo one teraz królują przy zakupach internetowych. Przenieśliśmy też nasze magazyny do Strykowa, w środku Polski, mogliśmy skrócić czas dostawy do klienta o jeden dzień. Zwiększamy moc serwerów, żeby obsłużyć większy ruch - mówi nam Przemysław Lutkiewicz.
- W tym roku rośniemy w internecie o 100 procent i w przyszłym roku chcielibyśmy utrzymać to tempo globalnie - dodaje wiceprezes.
Wzmacnianie tej części biznesu przez LPP także oznacza konieczność zwiększenia zatrudnienia. Do końca przyszłego roku firma chciałaby zatrudnić 500 informatyków. Ale poszukuje także innych specjalistów - od e-commerce, kontentu oraz fotografów.
LPP to spółka notowana na giełdzie. Od początku roku jej akcje zyskały już prawie 60 proc.
Notowania spółki LPP źródło: stooq.pl
Przez trzy kwartały tego roku spółka miała prawie 4,9 mld zł przychodów ze sprzedaży i ponad 141 mln zł zysku netto.