Ustawa o zakazie handlu w niedziele może być jednym z większych wyzwań dla branży handlowej w przyszłym roku. Polacy przyzwyczaili się do robienia zakupów przez siedem dni w tygodniu. Trudno dokładnie wyliczyć, jak taki zakaz wpłynie na ruch w sklepach (w jakim stopniu przeniesie się on na przykład na inne dni) i czy spowoduje to utratę części przychodów firm.
Sieć Netto popiera zakaz - taką informację podał serwis wp.pl, a my potwierdziliśmy u źródła.
- Doceniamy fakt, iż nasi pracownicy będą mieli więcej czasu na odpoczynek oraz spędzanie czasu z rodziną. Każdemu, kto pracuje zawodowo, jest to bardzo potrzebne - pisze w przesłanej next.gazeta.pl odpowiedzi Mariola Skolimowska z biura prasowego Netto Polska. - Liczymy na to, że wolne niedziele i czas spędzany na odpoczynku pozytywnie wpłyną na ten aspekt, co jeszcze bardziej poprawi panującą w naszej firmie atmosferę pracy - dodaje.
Netto do znacząca na polskim rynku sieć handlowa, w Polsce ma 368 sklepów i zatrudnia około 5,5 tysiąca osób. Zapewne kluczowe dla pracowników firmy jest to, że sieć zapewnia, że z powodu zakazu handlu w niedziele nie grozi im utrata pracy. - Nie planujemy zwolnień, nie będziemy również wydłużać godzin pracy w inne dni – mówi Mariola Skolimowska. Sklepy Netto mają działać tak, jak obecnie.
Dla większości sieci handlowych zakaz jest wielką niewiadomą, trudno więc przygotować się do niego z wyprzedzeniem. Sprzedawcy liczą, że klienci przeniosą zakupy na inne dni tygodnia. Tak uważa na przykład szef polskiej sieci marketów Dino.
- Niedziela jest dla Dino najsłabszym dniem handlowym w tygodniu. Spodziewamy się, że nasi klienci przeniosą swoje zakupy na inne dni, w szczególności na sobotę i poniedziałek - mówił w niedawnej rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl.
Sieci handlujące innym asortymentem niż produkty spożywcze zaczynają stawiać mocniej na sprzedaż internetową. Raczej nie z powodu szykowanych zmian w prawie, bo rosnący handel w sieci to trend, który w Polsce obserwujemy od kilku lat, ale w jakimś stopniu może pomóc to zrekompensować ewentualny spadek niedzielnych przychodów.
Tak robią na przykład CCC, który ma sieć salonów obuwniczych oraz LPP, właściciel takich marek jak Reserved, Cropp czy House, u którego 18 proc. tygodniowej sprzedaży generuje niedziela.
- Cały czas dostosowujemy strony internetowe, żeby można było kupować przez smartfony, bo one teraz królują przy zakupach internetowych. Przenieśliśmy też nasze magazyny do Strykowa, w środku Polski, mogliśmy skrócić czas dostawy do klienta o jeden dzień. Zwiększamy moc serwerów, żeby obsłużyć większy ruch - mówi nam wiceprezes LPP Przemysław Lutkiewicz.
Wiceprezes nie wspomina o zwolnieniach w związku z wejściem w życie zakazu handlu w niedziele, ale są i takie firmy z branży, które to zapowiadają. Szef wspomnianej powyżej spółki CCC sugeruje wyraźnie zmniejszenie zatrudnienia.
- Spadną mi koszty pracownicze o 20 proc., a konsumenci zamiast kupować u mnie w niedzielę, kupią w pozostałe dni tygodnia albo w internecie. Widzę wręcz oszczędności w takim rozwiązaniu - mówił "Pulsowi Biznesu" pod koniec sierpnia Dariusz Miłek, prezes CCC.
Trudno jednoznacznie ocenić, jak zmieni się branża handlowa od marca przyszłego roku. Nawet eksperci mocno różnią się w szacunkach dotyczących kosztów wejścia ustawy ograniczającej handel w niedziele i ewentualnych zwolnień pracowników. Na razie handel jest jedną z tych branż, które mają największych problem ze znalezieniem chętnych do pracy i tych, w których najmocniej rośnie presja na zwiększanie wynagrodzeń - wynika z ostatnich danych GUS.
Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni (tak brzmi jej pełna nazwa) przeszła już przez Sejm, a w ubiegłym tygodniu przez Senat. Zakłada ona, że zakaz handlu w niedziele będzie wprowadzany stopniowo (co nie podoba się „Solidarności”, która współtworzyła obywatelski projekt ustawy). Od marca przyszłego roku sklepy będą zamknięte w dwie niedziele w miesiącu, od 2020 roku będą już zamknięte w prawie wszystkie niedziele w roku. Dodatkowo w Wigilię oraz Wielką Sobotę handel będzie mógł się odbywać tylko do godziny 14:00.
W ustawie jest sporo wyjątków. Otwarte będą mogły być m.in. kwiaciarnie, piekarnie, stacje paliw, na pocztach, w hotelach, na festynach i jarmarkach – lista tych wyłączeń jest długa, w ustawie zajmuje 30 podpunktów. Senat niektóre z nich doprecyzował. Na przykład dodał, że w przypadku takich placówek jak kwiaciarnie czy piekarnie handel kwiatami lub pieczywem ma stanowić „przeważającą działalność”. Chodziło tu zapewne o rozwianie obaw, czy sklepy wielobranżowe stawiając sobie piec do wypiekania bułek będą mogły ominąć zakaz. Poprawek jest więcej, teraz wraz z projektem trafią z powrotem do Sejmu.
+++