Warszawski Indeks Giełdowy od początku tego roku, a więc w ciągu dwóch tygodni urósł o ponad 4 procent. Czyli przeciętny inwestor giełdowy w ciągu pół miesiąca powinien na giełdzie zarobić więcej niż na najlepszej lokacie bankowej zarabia się w rok.
W tym kontekście wzrost o kolejne 2 procent nie wydaje się czymś trudno osiągalnym. Można uznać, że pierwszy raz od 2007 roku giełda ma nowy rekord wszech czasów w zasięgu ręki. Chociaż na razie możemy mówić tylko o tym, że WIG jest najwyżej od lipca 2007.
Rekordowy poziom indeksu giełdowego będzie oznaczać, że rekordowo wysokie są wyceny spółek notowanych na giełdzie. Sam indeks jest wyliczany na podstawie zmian cen akcji ponad 350 firm. Największe z nich to państwowe: PKO BP, PKN Orlen, PZU, czy KGHM, ale także te prywatne: BZ WBK, LPP, CCC czy CD Projekt.
Można je traktować jako ważną reprezentację polskiej gospodarki. Najlepsze z tych firm swoje rekordy z 2007 pobiły już dawno, ale dopiero rekord całego indeksu będzie stanowił sygnał mówiący coś o naszej gospodarce.
Na wycenę firm na giełdzie wpływ mają dziesiątki czynników, ale zawsze najważniejszy z nich, to perspektywa zysków, które te firmy mają osiągać w przyszłości. Oczywiście na to nakładają się różne ryzyka, związane z nastrojami na giełdach światowych, ze stanem gospodarki, a czasem także z polityką państwa.
Rekord wszech czasów na giełdzie oznaczać będzie, że przynajmniej zdaniem inwestorów perspektywy polskich firm są dobre, a ryzyka które je otaczają są stosunkowo małe. Dlatego taki rekord to dobra rzecz. Chociaż oczywiście trzeba pamiętać, że inwestorzy w swoich ocenach mogą się mylić.
Ważne jest też to, że rekord WIG (kiedy już w końcu nastąpi) można traktować w kategorii doganiania rynków światowych, które nam kilka lat temu wyraźnie uciekły do przodu.
Na tej planszy WIG to linia niebieska, giełda niemiecka to linia zielona, a giełda amerykańska to linia pomarańczowa. Po kryzysie z 2008 roku mniej więcej do 2011 nasza giełda zachowywała się tak samo jak zachodnie. Ale potem zaczęła wyraźnie zostawać w tyle.
Zachowanie indeksó giełdowych: WIG, DAX i S&P500 w ciągu ostatnich 10 lat wykres: stooq.pl
Jedną z przyczyn gorszego zachowania naszego rynku były zmiany w funduszach OFE, które przeprowadzono w 2014 roku, ale zaczęto o nich mówić już w 2012. Potem w 2015 mieliśmy znaczące spadki na wszystkich rynkach wschodzących na świecie, a większość roku 2016 nasza giełda spędziła w marazmie powiązanym także z sytuacją polityczną i ryzykiem konfliktu Polski z Unią Europejską. Dopiero rok temu inwestorzy jakoś się pozbierali i uznali, że warto znów kupować polskie akcje.
Tym czasem Amerykanie, czy Niemcy rekord z 2007 pobili już w 2013. Niemiecki indeks DAX od tamtej pory poszedł o kolejne 60 procent wyżej, a nowojorski S&P500 aż o 75 procent, prezentując wszystkim jak wygląda prawdziwa, trwająca już dziewiąty rok giełdowa hossa
Amerykański indeks S&P500 jest już o ponad 70 procent powyżej szczytu z 2007 roku wykres: investing.com
Wzrosty cen akcji na świecie trwają praktycznie nieprzerwanie od 2009 roku. I to na wszystkich kontynentach. Nie dalej jak wczoraj swój rekord wszech czasów pobiła giełda w Hong Kongu.
Od czasów bankructwa Lehman Brothers i krachu giełdowego z 2008 roku żyjemy w świecie rekordowo niskich stóp procentowych, które powodują, że pożyczanie pieniędzy jest niezwykle tanie. Z drugiej strony kompletnie nie opłaca się trzymać pieniędzy na bankowych lokatach. Te dwa czynniki łącznie pchają kapitał na rynki giełdowe, gdzie wprawdzie ryzyko jest znacznie większe niż w banku, ale za to pokusa osiągania wysokich zysków jest ogromna.
Hossa powiązana jest też z rosnącymi na świecie nierównościami dochodowymi. Inwestycje giełdowe to domena głównie osób najbogatszych. Im większa część dochodu pozostaje w ich rękach, tym więcej pieniędzy może płynąć na giełdy napędzając w ten sposób kolejne wzrosty cen.
Oczywiście pomaga też ożywienie gospodarcze na świecie dzięki któremu wszyscy liczą na wzrost zysków w firmach, a co za tym idzie także na wzrost cen ich akcji. I tak to się kręci.