Jak wynika z raportu przygotowanego przez firmę doradczą Bisnode, w ciągu minionej dekady liczba sklepów skurczyła się o niemal 100 tys. Na koniec stycznia ich liczba szacowana jest na nieco ponad 271,2 tys.
W ubiegłym roku działalność zakończyło 4,2 proc. sklepów.
Największy spadek procentowy odnotowały sklepy warzywno-owocowe (14 proc.), jednak pod względem ilości najwięcej likwidacji miało miejsce w branży detalicznej sprzedaży odzieży. Z 26 940 sklepów pozostało 25 130 (spadek o 6,7 proc.).
W szybkim tempie ubywa również księgarni. Bilans za ubiegły rok wynosi - 9,13 proc., co oznacza, że zamknięto 405 sklepów.
Na rynku coraz ciężej utrzymać się również drogeriom. Łącznie zamknięto 354 obiekty (-5,87 proc.)
Bez większych zmian obyło się w branży motoryzacyjnej. Spadek na poziomie 0,18 proc. jest równoznaczny z zamknięciem 29 punktów sprzedaży.
Wyjątkiem okazały się jedynie są sklepy internetowe, których łącznie na polskim rynku przybyło ponad 1,3 tys. W 2018 r. przyrost może być jeszcze większy ze względu na wprowadzenie ustawy o zakazie handlu w niedzielę, która nie dotyczy e-sklepów, oraz zmieniające się zwyczaje zakupowe Polaków.
Zwyczaje zakupowe Polaków zmieniają się w zawrotnym tempie, ale główna zasada pozostaje niezmienna - ma być jak najtaniej.
Z punktu widzenia nowoczesnego i świadomego konsumenta sklep stacjonarny - pomijając zakupy spożywcze - to przeżytek. Przede wszystkim ma ograniczony asortyment, musimy zaufać sprzedawcy, wszystko wydaje się drogie, a przy kasie każą nam jeszcze zapłacić za torbę. Przy okazji jest czynny w określonych godzinach.
Zakupy przez internet to zupełnie nowa jakość. Chcesz kupić lodówkę? Możesz wybierać spośród wszystkich marek i modeli. A jak już się na konkretny zdecydujesz, wystarczy znaleźć sklep, który sprzedaje go najtaniej i jeszcze przywiezie pod same drzwi.
Dany produkt nie jest dostępny w Polsce? Żaden problem. Już 25 proc. z nas kupuje w zagranicznych sklepach internetowych (dane Colliers International, raport "The World Shopper" z 2016 roku).
O tym, że konsumenci dosłownie głosują nogami galerie handlowe przekonały się dotkliwie chociażby w grudniu 2014 r., kiedy liczba wizyt w centrach handlowych spadła o ponad 10 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Prezenty kupiliśmy on-line.
Przeniesienie części zakupów do internetu to nie wszystko. Na ubytek sklepów stacjonarnych w każdej z branż do głosu dochodzą indywidualne czynniki. Księgarnie znikają, bo ogólnie mało czytamy, a jak czytamy, to częściowo e-booki. Chociaż cenimy żywność "od rolnika", to włoszczyznę na zupę łatwiej wrzucić do koszyka robiąc tygodniowe zakupy w markecie, niż iść po nią specjalnie po pracy. Drogerie? Te małe, osiedlowe, w każdym razie nie sieciowe, nie mają szans z cyklicznymi promocjami typu "50 proc. taniej" oferowanymi przez głównych graczy w branży.
Na razie tradycyjny model kupowania dobrze trzyma się w branży spożywczej. Zaledwie 5 proc. konsumentów kupuje jedzenie on-line.
+++