Już 11 marca Polacy pierwszy raz zetkną się z zamkniętymi supermarketami w inny dzień, niż święta kościelne, takie jak Zielone Świątki. Mieszkańcy niektórych regionów kraju będą jednak na uprzywilejowanej pozycji, gwarantującej im swobodne zrobienie normalnych zakupów. Wystarczy bowiem, przykładowo, przekroczyć granicę z Czechami, by po drugiej stronie zrobić niedzielne zakupy tak, jak zawsze.
Przypomina o tym czeski przewoźnik Leo Express, który na swoim facebookowym profilu informuje, że Katowice od czeskiej Ostrawy dzieli raptem niecałe półtorej godziny jazdy.
W komentarzach można łatwo znaleźć dowody, że taka forma reklamy firmy spotkała się z ciepłym przyjęciem, a rzut oka na stronę przewoźnika pozwala stwierdzić, że kursy w najlepszych godzinach są już mocno obłożone, więc zapewne przekłada się ono na realnie wydane pieniądze.
Jak łatwo sprawdzić, blisko polskiej granicy w wielu czeskich miastach można znaleźć popularne sieci handlowe, w których będzie można spokojnie robić zakupy. W Czechach nie obowiązują bowiem ograniczenia w niedzielnym handlu i sklepy będą otwarte. Licząca ponad 2 miliony mieszkańców aglomeracja Górnego Śląska ma też dobre połączenia z Ostrawą czy innymi czeskimi miastami, a własnym autem też bez problemu można się do Czech dostać.
Z podobnych możliwości będą mogli korzystać mieszkający przy granicy z Litwą (gdzie również nie ma ograniczeń w niedzielnym handlu). Jednak w zasięgu paru godzin od litewskich sklepów i centrów handlowych mieszka znacznie mniej Polaków niż przy czeskiej granicy.
Nie wygląda na to, by duże sieci handlowe, działające w Czechach przygotowywały specjalną ofertę dla Polaków.
- Billa nie planuje specjalnych promocji, ale będziemy szczęśliwi mogąc obsługiwać Polaków, którzy zdecydują się na zakupy w naszych sklepach – powiedziała next.gazeta.pl Dana Bratankova, Menadżetka ds. Komunikacji w Billa Czechy.
Na pewno najszybciej zareagują drobni czescy przedsiębiorcy. Tak jak było to w czasach, gdy do Czech jeździło się po tanie alkohole i niektóre czeskie słodycze.