W ciągu najbliższych trzech lat pensje pedagogów mają wzrosnąć o 15,8 proc. Pierwsze podwyżki na poziomie 5,35 proc. nauczyciele dostaną wraz z kwietniową pensją, jednak zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego wbrew zapewnieniom minister Anny Zalewskiej nie ma powodów do radości.
W liście otwartym do szefowej MEN, który związek zamieścił na swojej stronie czytamy, że: "W związku z tym, że w roku bieżącym nie przewidziano wyrównania podwyżki wynagrodzeń od 1 stycznia 2018 r., faktyczna podwyżka wynagrodzeń w skali roku wynosić będzie 3,75 proc.. Odliczając inflację szacowaną w roku 2018 na 2,3 proc. uzyskujemy podwyżkę wynagrodzeń nauczycielskich na poziomie 1,45 proc."
ZNP podkreśla, że taki sposób naliczania wynagrodzeń jest niezgodny z Kartą Nauczyciela, z której zapisu wynika, że "podwyższenie wynagrodzeń dla nauczycieli następuje nie później niż w ciągu 3 miesięcy po ogłoszeniu ustawy budżetowej, z wyrównaniem od dnia 1 stycznia danego roku."
Dodatkowo nawet po zmianach nauczyciele stażyści będą zarabiać poniżej minimalnego wynagrodzenia za pracę.
ZNP podaje: "Należy zauważyć, że stawki wynagrodzenia minimalnego dla nauczyciela stażysty (1877 zł) i dla nauczyciela kontraktowego (1923 zł) w 3 kategorii poziomu wykształcenia zostały określone w wysokości odpowiednio 223 zł i 177 zł niższej od kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę w roku 2017."
Przypomnijmy, pensja minimalna w tym roku wyniesie 2100 brutto, a minimalna stawka godzinowa 13,7 zł brutto.
Protest nauczycieli budzi również sposób finansowania podwyżek. Częściowo pieniądze na ten cel MEN pozyskał likwidując wybrane przywileje należne pedagogom od kilkudziesięciu lat oraz ucinając rezerwę celową, z której opłacano niespodziewane wydatki związane z oświatą.
"Oszczędności przyniesie też wydłużenie ścieżki awansu z 10 do 15 lat, ponieważ wysokość wynagrodzenia nauczycieli zależna jest w ogromnej mierze właśnie od posiadanego przez nauczyciela stopnia awansu zawodowego" - czytamy w liście ZNP.
+++