Instytut Badań Strukturalnych (IBS) przeanalizował dane z badań BAEL pod kątem wpływu świadczenia 500 plus na aktywność zawodową kobiet. Efekt? W ciągu roku od rozpoczęcia pierwszych wypłat w ramach programu „Rodzina 500+” (tj. do połowy 2017 r.) ok. 91 tys. – 103 tys. kobiet wycofało się z rynku pracy (zrezygnowało z zatrudnienia lub z poszukiwania pracy). W początkowym etapie efekt był silniejszy wśród kobiet żyjących z małżonkami/partnerami. W 2017 r. ujawnił się także wśród samodzielnych matek. Silniejsze zmiany dotyczyły kobiet o niższym poziomie wykształcenia i tych mieszkających w mniejszych miastach.
Resort pod kierownictwem Elżbiety Rafalskiej dane widzi, ale jakby wypiera rzeczywistość. W oświadczeniu na stronie ministerstwa czytamy m.in., że "nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że jedynym czynnikiem wpływającym na wzrost bierności zawodowej kobiet pobierających świadczenie jest świadczenie wychowawcze", ponieważ bierność zawodowa może wynikać z czynników "innych niż opieka nad dzieckiem: opieka nad starszą osobą, złe warunki w pracy, czy w dojeździe do pracy."
Dodatkowe powody obniżenia aktywności zawodowej, zdaniem resortu to:
Jak widać 500 plus zdaniem Ministerstwa Rodziny ma marginalny oraz niemierzalny wpływ na rynek pracy. Za to na dzietność - chociaż nikt nie zapytał Polek wprost, czy zdecydowały się na dziecko ze względu na świadczenie - niemal sprawczy.
- Po prawie dwuletnim okresie obowiązywania programu „Rodzina 500+” widać, że zrealizował on swoje podstawowe cele; również cel pronatalistyczny został zrealizowany - w 2017 roku było o 20,8 tys. urodzeń dzieci więcej, niż w roku poprzednim, została przekroczona granica 400 tys. urodzeń - powiedziała minister Rafalska.
W tym miejscu należy dodać, że Polacy w ostatnim czasie nauczyli się korzystać z pomocy państwa i doskonale wiedzą, że kolejne dziecko - szczególnie w rodzinach o niskich dochodach - warte jest znacznie więcej niż 500 plus, bo przysługuje na nie kilka świadczeń.
Przykładowo bezrobotna samotna matka po urodzeniu pierwszego dziecka dostanie na nie przez rok minimum 1595 zł plus jednorazowo 1000 zł becikowego, a nie gołe 500 zł.
Kobiety, które nie pracują, rolniczki, studentki, zatrudnione na podstawie umowy o dzieło, lub po prostu nie opłacające składki chorobowej przez rok od urodzenia dziecka otrzymują 1000 zł zasiłku rodzicielskiego, tzw. "kosiniakowego". To świadczenie, które były minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz wprowadził jako ukoronowanie swojego głównego projektu, czyli płatnych urlopów rodzicielskich. Cel był taki, żeby każda matka, bez względu na sytuację zawodową, otrzymywała pieniądze na dziecko w pierwszym roku jego życia.
500 zł skutecznie wyparło z debaty publicznej również zasiłek rodzinny, który w ostatnich latach był głównym źródłem finansowego wsparcia rodzin przez państwo i wciąż jest wypłacany.
O jakich kwotach rozmawiamy?
Przede wszystkim przy zasiłku rodzinnym funkcjonuje próg dochodowy. Aby go pobierać dochody na osobę w rodzinie nie mogą przekroczyć 674 zł. Jeżeli w rodzinie jest dziecko niepełnosprawne - 764 zł.
Po spełnieniu powyższego warunku wypłacane jest kolejno:
A jak już nabędziemy prawo do zasiłku rodzinnego, to możemy ubiegać się o następujące dodatki:
Pamiętajmy też o zasadzie "złotówka za złotówkę", wprowadzonej przez byłego ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Dzięki niej rodziny, które przekroczą próg dochodowy, otrzymają proporcjonalnie obniżone świadczenie. Przykładowo, przekraczając próg o 10 zł, dostaniemy zasiłek rodzinny pomniejszony o tę kwotę. Zasada nie działa przy programie 500 plus.
Sumując wszystkie świadczenia przysługujące na dzieci faktycznie można dojść do wniosku, że praca - w wymiarze krótkoterminowym - może się czasem nie opłacać. Czy to się resortowi pracy podoba, czy nie.
+++