W środę frank na naszym rynku kosztuje 3 złote i 53 grosze. Na początku roku kurs zszedł w okolice 3,52 PLN. Jeśli tym razem uda się zejść jeszcze niżej, będziemy mieli najtańszego franka od grudnia 2014 roku
Frank szwajcarski zbliża się do bariery 3,50 złotych wykres: investing.com
Jak widać frank znajduje się w wyraźnym trendzie spadkowym od końca 2016 roku. W tym czasie szwajcarska waluta potaniała u nas o ponad 60 groszy – z okolic 4,15 PLN do dzisiejszego poziomu niewiele powyżej 3,50 PLN
Ostatnia przecena franka to przede wszystkim efekt tego, co dzieje się na rynkach globalnych. Tam frank wyraźnie traci na wartości w stosunku do euro.
Frank tanieje w stosunku do euro wykres: investing.com
Za jedno euro w tej chwili trzeba płacić już prawie 1,19 CHF, czyli najwięcej od pamiętnego stycznia 2015 roku, kiedy to Szwajcarzy przestali sterować kursem swojej waluty i pozwolili jej się umocnić, wywołując niesamowity wstrząs na rynku (u nas przez chwilę franki były wtedy po 4,90 PLN). Wcześniej przez ponad 3 lata kurs franka do euro był sztucznie podtrzymywany powyżej poziomu 1,20. Teraz kurs, który już kształtuje się na wolnym rynku, samodzielnie powraca w rejony sprzed kilku lat
Euro stopniowo staje się coraz droższe w stosunku do franka, ponieważ rynek walutowy obstawia, że stopy procentowe w strefie euro zaczną rosnąć szybciej niż w Szwajcarii. Po pierwsze dlatego, że w euro mówi się o tym już dość głośno, po drugie dlatego, że inflacja w euro, chociaż niewielka, to i tak jest wyraźnie wyższa niż w Szwajcarii.
Perspektywa podwyżki stóp procentowych przyciąga kapitał spekulacyjny, który zwykle woli ulokować się tam, gdzie oprocentowanie lokat jest wyższe. Jeśli więc na przykład w przyszłym roku ECB podniesie stopy, a Szwajcarzy nie, to już dzisiaj atrakcyjność euro dla kapitału spekulacyjnego jest większa niż atrakcyjność franka.
Osłabianiu się franka sprzyja też szwajcarski bank centralny, który przy każdej nadarzającej się okazji podkreśla, że ich waluta jest wciąż zbyt mocna i szkodzi przez to szwajcarskiej gospodarce. Spekulanci, którzy grają na osłabienie franka, nie ryzykują więc, że spotkają się z zabójczą kontrą ze strony banku centralnego w Zurichu.
Co ważne, analitycy wielu banków prywatnych podzielają pogląd banku centralnego Szwajcarii i również twierdzą, że, biorąc pod uwagę fundamenty szwajcarskiej gospodarki, frank jest za drogi. Na przykład bank ING kilka miesięcy temu wyliczył, że uzasadniony warunkami gospodarczymi kurs wymiany franka na euro powinien wynosić raczej 1,40 franków za euro, a nie 1,18, tak jak obecnie.
Gdyby faktycznie kurs EUR/CHF miał dojść aż do 1,40, to przy założeniu, że na naszym rynku euro nadal kosztowałoby 4,20 PLN, frank powinien u nas potanieć aż do trzech złotych. Z punktu widzenia osób zadłużonych w Polsce we franku szwajcarskim (których całkowity dług według Biura Informacji Kredytowej to ok. 140 mld zł) to bardzo intrygująca perspektywa.