Autom elektrycznym sprzyjają panujące w Islandii warunki - produkcja energii opiera się głównie na źródłach odnawialnych, co sprawia, że "elektryki" są rzeczywiście ekologiczne.
Islandczyków nie jest wielu, niespełna 350 tys., a więc mniej więcej tyle, co mieszkańców Lublina. Jednak ponad jedna trzecia populacji skupiona jest w stolicy – Reykjavíku, a sama wyspa jest niewielka – z jednego końca na drugi jest niecałe 500 km. To ważne w kontekście rozwoju rynku aut elektrycznych, które przynajmniej na razie nie imponują zasięgiem.
Islandia fot. Flickr.com/CC BY-NC-ND 2.0
Wszystko to sprawia, że w Islandii w ostatnich latach rośnie sprzedaż aut elektrycznych. Hybrydy plug-in stanowiły tam w zeszłym roku ponad 15 proc. całkowitej sprzedaży samochodów (dla porównania – w Polsce w I kw. 2018 udział nowo zarejestrowanych elektryków wyniósł… 2 promile). Wiele z nich to Tesle, ale jako prywatny import, bo amerykański koncern oficjalnej sprzedaży w kraju gejzerów nie prowadzi.
Oczywiście nie ma sensu porównywać Islandii z Polską, za to innymi krajami nordyckimi – jak najbardziej. "Islandia, kraj liczący 350 tys. mieszkańców, odnotował w ubiegłym roku większą sprzedaż pojazdów elektrycznych, niż Dania i Finlandia. Tesla jest w obu tych krajach, ale nie w Islandii" – zwrócili uwagę na Twitterze fani Tesli w Islandii.
Na reakcję szefa Tesli Elona Muska nie musieli długo czekać. Podziękował on za zwrócenia uwagi i zapowiedział, że przyspieszy wejście marki na islandzki rynek.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na fakt, że jeszcze w 2015 roku Dania była bardzo dynamicznie rozwijającym się rynkiem aut elektrycznych. Wszystko zmieniło się po wygaszeniu programów wspierających sprzedaż tych pojazdów.
W Finlandii sprzedaje się więcej hybryd plug-in niż na Islandii, jeśli jednak weźmiemy pod uwagę tylko samochody w pełni elektryczne, Islandia rzeczywiście ma większy rynek, niż licząca 5,5 mln mieszkańców Finlandia.